poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 10 - "Pytania i kłopoty"

Nastroje w stolicy Fiore – Krokusie – były jeszcze bardziej burzliwe niż w Fiore czy Oak. Pod pałacem królewskim koczowała grupka ludzi, żądająca widzenia z królem. Ten natomiast od czasu rewolucji w państwie nie opuścił swojej siedziby, mimo iż rzekomo zrzekł się już rządów. Nie wiadomo, czego chcieli jego dawni poddani, z takim uporem czekający na spotkanie – czy też zarzucić mu zdradę własnego kraju, żądać zadośćuczynienia, czy też ukarać za tak perfidne porzucenie swoich ludzi. Obojętne, jaki był ich cel – budynku pilnował niemalże cały garnizon Rycerzy Run do spółki z tabunem wyszkolonych w walce szarych postaci – o wiele bardziej skutecznych od tych, z którymi magowie Fairy Tail mieli już okazję się spotkać.
Taki właśnie widok pojawił się przed oczami delegacji z gildii, po przybyciu na główny rynek miasta. Drużyna składała się z Erzy i rodzeństwa Strauss – Elfmana, Miry i Lisanny. Mistrz powierzył im misję ‘rozeznania w terenie’, jednak patrząc na sceny rozgrywające się przed nimi, to, iż nie będzie to łatwe zadanie, okazywało się całkiem jasne.
- Od czego zaczniemy? – spytała najmłodsza z sióstr, zwracając się do Erzy. – Do pałacu na razie się chyba nie dostaniemy…
- Myślę, że najlepiej byłoby rozejrzeć się dookoła. – stwierdziła Mirajane, usilnie się nad czymś zastanawiając. – Co o tym myślisz E… - urwała nagle. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stała wojowniczka o szkarłatnych włosach, znajdowała się jedynie pusta płyta chodnikowa, nawet nie sprawiająca wrażenia, że przed chwilą jeszcze ktoś na niej stał.
- Gdzie ona jest…? – Elfman zaczął rozglądać się na wszystkie strony, tak samo jak jego siostry.
- Żądam natychmiastowego widzenia z królem! – od strony bramy doszedł ich znajomy głos. Tam właśnie znajdowała się obecnie Tytania, stojąc z rękami na biodrach przed strażnikami i mówiąca dobrze znanym im tonem, nie znoszącym sprzeciwu.
- Erza! – zawołała w panice Lisanna. – Mieliśmy działać w ukryciu…
- To właśnie nasza Erza… - stwierdziła Mira, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho i uśmiechając się niepewnie.
Tymczasem przy bramie rozgrywał się prawdziwy konflikt interesów. Dziewczyna, rozmawiająca z przewyższającym ją o głowę strażnikiem jak równy z równym, absolutnie nie chciała przyjąć do wiadomości, iż nie może dostać się do pałacu z tego prostego powodu, że tak nie wolno. Żołnierz natomiast, za żadne skarby nie chciał zrozumieć, że jej w ogóle nie interesuje to, że nie ma takiej możliwości, a przestrzeganie zasad w sytuacji, w której ona znajduje się obecnie, jest sprawą zdecydowanie drugorzędną.
Zirytowana Tytania pewnie w końcu posunęłaby się do rękoczynów, jednak w swoim bystrym umyśle zdążyła już dojść do wniosku, że walka z tak dużą ilością przeciwników pochłonęłaby mnóstwo czasu i sił, a jej na tracenie ani jednego ani drugiego nie stać. Wobec tego zażądała dokładnych wyjaśnień, kto, gdzie, jak i dlaczego. Zmęczony już tą rozmową strażnik poinformował ją, że on nie ma absolutnie pojęcia, dlaczego nie może wpuszczać do pałacu kogo popadnie, ale dotychczas myślał, że jest to dla wszystkich oczywiste. Nie, on nie wie, co dzieje się wewnątrz, skoro stoi przed bramą. Nie, nie może sprawdzić, właśnie z tego powodu, że tu stoi.
Konwersacja ta pewnie potrwałaby jeszcze trochę czasu, gdyby nie dzielne rodzeństwo Strauss, któremu udało się ociągnąć Erzę od bramy i przekonać ją, że równie dobrze może wypytywać w ten sposób każdego przechodnia, ale to nie zmieni faktu, że nikt tu nic nie wie.
- Mimo wszystko, to dziwne. – stwierdziła Tytania, siadając na kamiennym słupku i krzyżując ręce na piersi. – Król nie wychodzi z pałacu od ponad tygodnia i nikt nie wie co się z nim dzieje. Jednocześnie pilnuje go cała armia uzbrojonych rycerzy, którzy także nie mają pojęcia co się dzieje.
- Myślicie, że to także sprawka tych Cienistych? – zapytała Lisanna.
- To bardzo prawdopodobne. – zgodziła się Mirajane. – Mam wrażenie, że nie cofną się przed niczym.
- Och, co za spotkanie. – usłyszeli męski głos.
Za nimi stała trójka zajmująca nadal czołowe miejsca w rankingu najsilniejszych członków gildii Blue Pegasus. Hibiki, Eve i Ren, ubrani w swoje zwyczajne, żigolakowe garnitury uśmiechali się olśniewająco do spotkanych dziewczyn.
Gildia ta była od dawna zaprzyjaźniona z Fairy Tail, najprawdopodobniej za sprawą znajomości ich mistrzów. Więzy te jeszcze bardziej zacieśniły się od czasów misji z Oracion Seis i Nirvaną – co nie przeszkadzało ich członkom w swobodnym flirtowaniu ze sobą (choć nie da się ukryć, iż inicjatywa zawsze wychodziła ze strony podwładnych mistrza Boba – często bezskutecznie).
- Cudownie jest móc znów ciebie zobaczyć, droga Tytanio. – stwierdził Hibiki, kłaniając się nisko. – Twa uroda jak zwykle jaśnieje olśniewającym blaskiem.
- My jeszcze nie mieliśmy okazji się spotkać. – stwierdził Eve, witając się z Lisanną. – Mam szczerą nadzieję, iż mimo to pozwolisz mi poznać siebie bliżej.
Stojący obok Miry ciemnoskóry Ren patrzył w bok, jakby to miało odciągnąć czyjąś uwagę od tego, że obejmuje ją w pasie.
- Ja mogę się tobą zaopiekować. – stwierdził niby obojętnym tonem, uparcie przyglądając się krzakom rosnącym obok. – Nie, żeby mi zależało, czy coś.
 Elfman patrzył na te zaloty spokojnie, jednak nie bez irytacji. Nigdy specjalnie nie lubił, gdy ktokolwiek zalecał się do jego sióstr. O Erzę się nie martwił, ona sobie z pewnością sama doskonale poradzi.
- Czy Ichiya też tu jest?! – zdenerwowała się nagle Tytania, rozglądając się nerwowo na boki. Jej głowa kręciła się tak szybko, że sprawiała wrażenie jakby zaraz miała odlecieć z karku dziewczyny.
- Mistrz Ichiya musiał pozostać w gildii, na rozkaz mistrza Boba. – powiedział smętnie mag Archiwizacji, zwieszając głowę. – Dlatego też, została tutaj wysłana tylko nasza trójka.
- Domyślam się, iż jesteście tu w tym samym celu, co my? – stwierdził Eve, patrząc pytająco na przyjaciół. Erza pokiwała poważnie głową.
Fairy Tail nie było jedyną gildią dotkniętą przez zmiany dokonywane dzięki Cieniowi Ducha. Wiele legalnych gildii, oburzonych postępowaniem obecnych rządców, kontaktowało się ze sobą, radząc, co w takiej sytuacji zrobić. Odbyło się także specjalne zebranie wszystkich mistrzów, na którym prowadzono zażarte dyskusje dotyczące wiadomej sprawy. Zdania w tej materii były bardzo podzielone – niektórzy uważali, iż najlepiej byłoby zaatakować sektę otwarcie. Większość jednak słusznie uważała, iż jawna ofensywa wywołałaby jedynie jeszcze większy chaos w państwie i pogorszyła – i tak już beznadziejną – sytuację. Ostatecznie uradzono, iż priorytetem jest zebranie jak największej ilości informacji – co też spowodowało rozesłanie po całym kraju całej siatki wywiadowczej z najróżniejszych miast i gildii.
- Nieciekawie to wygląda, co? – powiedział Hibiki, przyglądając się murowi z Rycerzy otaczającemu pałac. – Do środka można dostać się chyba tylko dzięki teleportacji.
- Próbowaliśmy się pytać przechodniów. – dodał Ren, krzyżując ręce na piersi. – Ten budynek stoi zamknięty od dnia, w którym ogłoszono, że Fiore staje się republiką. Nikt nie widział, żeby ktoś tam wchodził. Przynajmniej nie głównymi drzwiami, poboczne też zamknięte na cztery spusty.
- To wszystko jest takie tajemnicze… - stwierdziła Lisanna, przyglądając się oknom pałacu. Przez moment wydawało jej się, że ktoś przez nie wygląda, jednak gdy spojrzała jeszcze raz, nikogo nie zobaczyła.
Hibiki użył swojej magii i po kilku sekundach pojawił się przed nim świetlisty ekran z klawiaturą. W zawrotnym tempie uderzając w klawisze i przeglądając różne mapy i dokumenty, chłopak starał się dowiedzieć czegokolwiek więcej o sytuacji w pałacu. Reszta przyglądała się jego zmaganiom, dalej rozmawiając.
- Myślicie, że można by było dostać się tam w ukryciu? – podsunął pomysł Eve. To, iż od chwili ich spotkania zaczęli działać jak jedna drużyna, wydawało się naturalne.
- Niemożliwe – sprzeciwiła się Erza. – Nawet, jeśli nikt by nas nie zauważył, nie sądzę by przedostanie się tam było takie proste. Skoro budynek jest tak bardzo chroniony od zewnątrz, w środku pewnie nie jest inaczej.
- W rzeczy samej. – zgodził się Hibiki, przywołując na ekran rysunek rozkładu pomieszczeń w pałacu, z zaznaczonym na nim mnóstwem małych, czerwonych kropek. – Te punkty to kolejni strażnicy. – wskazał palcem plan - Wszystkie korytarze, wejścia do pokojów, większe pomieszczenia, są obstawione. Możliwe, że to tylko ci z Cienistych, którzy tylko snują się po całym kraju nie robiąc nic konkretnego, ale walcząc z nimi i tak narobilibyśmy mnóstwo hałasu i przyciągnęli uwagę innych.
- Bluźnisz. – za ich plecami rozległ się dziwny, nieznany głos.
Kiedy odwrócili głowy, ujrzeli całkiem duże zbiorowisko szarych postaci, które od jakiegoś czasu można było ujrzeć w każdym mieście, na każdej ulicy i w każdej porze.
Kobieta, która odezwała się do nich, wyglądała naprawdę niepokojąco. Była w wieku mniej więcej pięćdziesięciu lat, ubrana w togę koloru burego popielu. Także jej skóra wydawała się być nieco zszarzała, a ogromne, bladoniebieskie i nieco zamglone oczy z wielkimi fioletowymi cieniami pod nimi, patrzące na nich z pooranej zmarszczkami twarzy sprawiały upiorne wrażenie.
- Bluźnisz. – powtórzyła kobieta. Nawet nie zauważyli, gdy szary tłum ich otoczył. Wszyscy w jednej chwili przyjęli pozycję gotowości do walki, czując, iż jego zamiary bynajmniej nie są przyjazne. Nikt jednak nie zaatakował pierwszy, czekając na ruch przeciwnika.
- Bluźnisz. – powiedziała po raz trzeci, wyciągając w ich stronę przeraźliwie chudą, szponiastą rękę. – Bluźnicie wszyscy, mówiący o Cieniu Ducha. Bluźni każdy, który ośmiela się mówić o nim, nie wierząc w go. Bluźnisz, cokolwiek mówisz. Jedynie Uświadomienie rozświetli twój umysł. Jęcz, chłopcze, krzycz z rozpaczy, albowiem nie należysz do szczęśliwców, którzy już tego dostąpili… Tak mówi Wyrocznia, a jej słowo jest święte.
Z tymi słowami wycofała się w najbliższą uliczkę, a za nią cała reszta towarzyszących jej osób. Mirajane zauważyła, jak podczas całej przemowy staruszki, fioletowy kryształ w jej diademie zajarzył się lekko. Czuła od niego swego rodzaju magiczną moc, ale nie potrafiła sprecyzować, jakiego jest ona rodzaju. Zanim zdążyła się nad tym zastanowić, uczucie zniknęło, tak jak tajemniczy szary tłum.
- Co to… miało być? – zapytał oszołomiony Ren, patrząc na resztę.
- Ta kobieta wyglądała na opętaną. – stwierdziła Lisanna, pocierając ramiona. Od tego całego mroku jej wypowiedzi, zrobiło jej się zimno.
- Myślicie, że to była jakaś klątwa? – zapytał Eve, patrząc z niepokojem na Hibikiego.
- Kto wie. – odpowiedziała Erza, patrząc w stronę, w którą odszedł mały orszak. – Wy też poczuliście tę magię?
Mira pokiwała głową.
- Trzeba będzie bliżej przyjrzeć się tym ich klejnotom.
*
W tym samym czasie, drużyna Natsu w niepełnym składzie (bez Erzy i Graya) przedzierała się przez las otaczający Kamieniołom. Wyprawa, jaką planowali w gildii, w końcu nie doszła do skutku – jednak mistrz Makarov uważał, że i tak lepiej przyjrzeć się temu miejscu bliżej, choćby z zewnątrz. Smoczemu Zabójcy ten pomysł nie przypadł do gustu – przecież nie będzie tchórzył przed wejściem! – ale groźna mina staruszka powstrzymała wszystkie jego pretensje. Cóż, będzie jeszcze czas, by skopać tego całego Arcymaga. Mag nie zając, nie ucieka tak szybko.
Lucy z kolei, która jako ta częściej posługująca się zdrowym rozsądkiem również została przydzielona do tego zadania, cieszyła się, iż nie musi wchodzić do środka. Wspomnienia jakie wyniosła z tych grot raczej nie były zbyt przyjemne, a na samą myśl o tym, iż znowu będzie musiała przedzierać się przez dziesięć tysięcy różnych pułapek, dodatkowo z przymusem pokonania ich w dwójkę, zamiast w czwórkę (Happy’ego do tego zbioru jakoś trudno było jej zaliczyć), dostawała gęsiej skórki. Chociaż to, że najchętniej nie oglądałaby więcej tego miejsca na oczy, było już inną sprawą.
- Jak niby zamierzasz się do tego zabrać? – spytała przyjaciela, po raz kolejny zaplątując się w gałęzie rosnącego, nie wiedzieć czemu, na środku drogi krzewu.
- Co za pytanie. – obruszył się Natsu, uderzając pięścią w otwartą dłoń. – Idziemy tam, szukamy Cienistych, przyciskamy ich i zdobywamy informacje.
- Przecież to nie tak miało wyglądać!
- Jak to nie?!
- Mieliśmy się jedynie przyjrzeć, czy w okolicy nie dzieje się coś podejrzanego, a nie walczyć z każdym gościem, jakiego spotkamy! – zdenerwowała się Lucy. Nie miała najmniejszej ochoty walczyć z kimkolwiek, a już z członkami tej sekty zwłaszcza.
- Z każdym to może nie, ale jak jeszcze raz spotkam tę przeklętą dziewczynę z ratusza, to zleję ją tak, że popamięta, jak pragnę zdrowia! – przysiągł Natsu, zapalając ogień na dłoni i przy okazji także sąsiedni krzak.
Kiedy po częściowym zrujnowaniu budynku Rady Miasta, Smoczy Zabójca wrócił do gildii, nie miał ochoty o tym za wiele mówić, wściekły, że musiał wycofać się w samym środku walki. Potem jednak, ponaglony przez mistrza, opowiedział nieco o ludziach, których spotkał. Najwięcej dowiedzieli się o niejakiej Ales vel Avaz (niestety, Natsu nie potrafił sobie przypomnieć imienia wypowiedzianego wtedy przez ciemnowłosego chłopaka), jednakże głównie były to informacje w stylu „Co bym jej zrobił, gdybym ją jeszcze raz spotkał”. Makarova zainteresowała zwłaszcza magia przez nią używana – niestety, chłopak nie potrafił powiedzieć o niej zbyt wiele.
- Właśnie, mówiłeś, że ona coś robiła z twoimi oczami, czy uszami? – przypomniało się Lucy. Szli teraz tunelem wykopanym wcześniej przez Virgo.
- Ta… - odpowiedział tamten lekceważąco, zakładając ręce za głowę. – Raz mi przywaliła jakąś klątwą i przez chwilę kompletnie nic nie widziałem. Ciemność. Potem wypowiedziała jakieś dziwne zaklęcie i jakby wszystko ucichło… Nawet swoich kroków nie słyszałem.
- Dziwne… - stwierdziła dziewczyna, pochylając głowę i przyglądając się ziemi w zamyśleniu. Nie pasowało to do żadnego z opisów magii o których czytała w książkach, nawet tych zapomnianych.
Nawet nie zauważyła, kiedy doszli do końca tunelu. Gdyby Natsu uprzejmie nie złapałby jej za kołnierz, pytając dokąd się wybiera, wyrżnęłaby głową w ścianę.
Wejście do grot wyglądało dokładnie tak samo, jak półtora tygodnia temu. Te same, ciągle rozwierające i zatrzaskujące z powrotem skały, gotowe rozetrzeć na miazgę każdego, kto będzie próbował wejść do środka, te same znaki na nich. Praktycznie wszystko wyglądało tak samo.
- To co, wchodzimy?! – w Natsu najwyraźniej odezwała się dawna ochota „pokazania temu Arcymagowi, kto tu rządzi”, bo naprawdę sprawiał wrażenie, jakby był gotowy w tej chwili przejść te wszystkie pułapki.
- Czy ty w ogóle słuchałeś Mistrza?! – Lucy nie miała najmniejszego zamiaru włazić do środka. – Mieliśmy się ROZEJRZEĆ.
- Co za nuda. – stwierdził zawiedziony chłopak. Odwrócił się i zaczął iść wzdłuż skał tworzących Kamieniołom. Lucy patrzyła na niego zdziwiona, aż po kilku krokach zatrzymał się i zapytał – To jak, ROZGLĄDAMY SIĘ?
Nawet z silnym postanowieniem obejścia całej konstrukcji, magowie nie mogli ustrzec się od licznych przeszkód – powalonych drzew, osuwisk skalnych i innych tego typu niespodzianek, które trzeba było albo obchodzić, albo pokonywać, gdyż ignorować ich się nie dało w żaden sposób.
Zdawać by się mogło, że Kamieniołom będzie wyglądał z każdej strony tak samo – wielkie zbiorowisko skał  w najróżniejszych kształtach i rozmiarach. Z niektórych stron jednak, przybierał formę niesamowicie wysokiej, gładkiej niemalże jak szkło ściany, z innych można było zobaczyć rozległe, wypełnione gruzem polany, na których roiło się od mniejszych odłamków. Jedna rzecz zawsze pozostawała taka sama – jego rozmiar. Skąd by nie patrzeć, Kamieniołom nadal był skalną konstrukcją szokującą swym rozmiarem. Obejście go w najlepszym razie zajęłoby magom calutki dzień, przy założeniu, iż będą chodzić bez przerwy, nie napotykając na swojej drodze żadnych przeszkód.
- Co za beznadzieja. – jęknęła Lucy, siadając na jednej ze skał i pocierając łydki. – Chodzimy tak już od kilku godzin, a i tak nie zobaczyliśmy nic podejrzanego…
- Sama wciąż gadałaś, że mieliśmy się rozglądać. – przypomniał jej Natsu, opierając się o kamienny blok. – Nie narzekaj teraz.
- Skąd ja miałam wiedzieć, że to będzie takie wielkie?! – zapytała płaczliwie dziewczyna, jak to tylko ona potrafi. – Nie sądziłam, że… - urwała nagle, patrząc w przestrzeń i nawet nie zamykając ust.
Przyjaciel popatrzył na nią pytająco. Happy podleciał bliżej, przyglądając się jej twarzy.
- Co się stało, Lucy? – zapytał kot.
Zapytana powoli uniosła rękę i wyciągnęła palec wskazujący w kierunku, w który patrzyła. Chłopak odwrócił się i wreszcie także zobaczył to, od czego przyjaciółka nie mogła oderwać wzroku.
Na wysokiej skale, jakieś trzy metry nad nimi, siedziała po turecku dziewczyna, nieco młodsza od nich, patrząc spokojnie dużymi oczami w kolorze bardzo ciemnego fioletu. Niesforne kosmyki w barwie fiołków opadające na czoło, nadawały jej wygląd jakiegoś duszka lub chochlika. Zadziwiająca była jej skóra – niemalże przeźroczysta, w odcieniu jasnego błękitu. Całość sprawiała dość sympatyczne wrażenie, jednakże twarz szokowała najbardziej – sprawiała wrażenie, jakby należała do dziesięciolatki, a mimo to jej wyraz przywodził na myśl osoby, która przeżyła znacznie więcej, niż na to zasługiwała. No i to spojrzenie – ciekawskie, jednak spokojne, zrezygnowane. I smutne, jak smutne! W tych fioletowych tęczówkach kryła się niewyobrażalna wręcz rozpacz.
- Nie patrzcie na mnie. – odezwało się stworzenie, zwracając się najwyraźniej do nich. Głos miało łagodny i wysoki, prawie że dziecinny. – Ci co na mnie patrzą, mają potem kłopoty.
Z szoku jako pierwszy ocknął się Natsu.
- Kim jesteś? – zapytał, podchodząc bliżej. – I co tu robisz? Jesteś z Cienistych?
Dziewczynka popatrzyła na niego ciekawie.
- Cienistych… Nie znam ich. Nie znam nikogo, poza tymi, którzy tu mieszkają. Nie pytaj mnie o nic. Ci, którzy coś o mnie wiedzą, mają kłopoty.
- Należysz do Cienia Ducha? – dorzuciła swoje trzy grosze Lucy, kiedy już przyzwyczaiła się do nowego widoku.
- Cień Ducha… - oczy istoty zamgliły się i jeszcze bardziej posmutniały, choć wcześniej wydawało się to niemożliwe. – Nie… Nie sądzę, bym do niego należała. Acalin jest władcą tego miejsca. Każdy kto tu przebywa, jest tylko gościem.
- Czyim gościem?
- Acalina. Nie patrz na mnie, nie pytaj, nie odzywaj się więcej. – poprosiła dziewczynka, wstając i cofając się o krok. – Nie chcę sprawiać kłopotów, nie chcę widzieć nikogo. One bawiły się ze mną, patrzyły na mnie, rozmawiały ze mną. One także miały kłopoty.
- Jakie one, o co ci chodzi? – zdenerwował się Natsu. Nie rozumiał zbyt wiele z tej chaotycznej mowy.
- Niemożliwe, chodzi ci o te zaginione dzieci?! – zapytała Lucy, robiąc krok do przodu. – Gdzie one są.
Niebieskie stworzenie złożyło ręce, patrząc na dziewczynę prosząco.
- Nie mów, nie pytaj… - wyszeptało. – Spytaj Acalina. Acalin wie wszystko o tym miejscu, on jest jego władcą, a my jesteśmy jego gośćmi.
- Kim on jest? Ten Acalin? – dołączył się Happy, wzlatując wyżej. Był teraz niemalże na poziomie dziewczynki.
- Ach. Nikt go nie zna pod tym imieniem. – powiedziała istota, przykładając dłoń do policzka. Całe jej zachowanie sprawiało wrażenie, jakby żyła we własnym świecie, do którego ktoś właśnie wtargnął. – On stworzył to miejsce, on je nazwał… Ale to nie on zaprosił tych gości.
- Kogo? – pytania stawały się tak chaotyczne, jak cała rozmowa.
- Nie możemy rozmawiać więcej. – stwierdziła dziewczynka, cofając się. – Będziecie mieli kłopoty.
Z tymi słowami odwróciła się i poszła w tylko sobie znanym kierunku.
- Zaczekaj! – Natsu z pomocą Happy’ego wspiął się na skałę. Mimo iż niewiele można było zrozumieć, ta tajemnicza istota sprawiała wrażenie, jakby coś wiedziała.
Kiedy jednak stanęli na kamiennym bloku, dziewczynki już nie było.
~*~
No i dotarliśmy do rozdziału dziesiątego. Właściwie, to taki mały jubileusz, więc mógłby być dłuższy… No cóż ^ ^”

W odpowiedzi na pytanie (dziękuję bardzo za miłe słowa!) Anonimowego Nr. 4 (wiem, że numerowanie ludzi jest straszne i okropne, ale niestety blogger nie daje możliwości wstawienia Nicku bez zalogowania, jak to było na Onecie, a ja muszę Was jakoś rozróżniać -.-), powiadamiam, iż rozdziały pojawiają się w odstępach trzydniowych. Niedługo zaczyna się rok szkolny, więc ten czas prawdopodobnie się wydłuży, ale jeszcze zobaczymy.
 

6 komentarzy:

  1. Ale fajne! nie wiadomo jak jest magia tej laski, z która walczył Natsu i pojawiła się jakiś ufoludek! Lubie jak są takie pytania bez odpowiedzi! Mam nadzieje że w trakcie roku szkolnego nie przestaniesz pisać Super! Tylko pisz dłuższe!
    P.S Sorki ale wpisałam ten komentarz w spisie treści zamiast tutaj, niechcący. Subimase!

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże przeczytałam to wszystko w jeden dzień, kocham! Powiedz mi Juliza a będzie jakieś yaoi? będzie? och, po prostu uwielbiam Natsu x Gray! oni są tacy boscy! Natsu Gray, Natsu Gray, ooooo mam krwotok z nosa. No nic pisz szybko czy będzie yaoi! FAKNI YaOI JEDNOCZMY SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc - nie liczyłabym na jakieś wątki w tym stylu.

      Usuń
  3. nie? Ale jak to? Przecież jak można nie lubić yaoi? Nie znasz się nie będę już czytać twojego bloga. Każde opowiadanie bez yaoi nie jest godne mojej uwagi

    OdpowiedzUsuń
  4. ta babcia opisana przed ratuszem przypomina mi Obabe(mistrzynie Lamia Scale) ;p ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe co to za dziewczynka??? Lecę dalej :P.

    OdpowiedzUsuń