środa, 25 lipca 2012

Rozdział 4 - "Groty Arcymaga. Problem trzeci: Cień Ducha"

Na wszystkich ścianach jaskini równomiernie pokrytych wyrytym tekstem (Arcymag nie oszczędził nawet sufitu), było równo trzydzieści ruchomych znaków, dokładnie takich samych jak ten odkryty przez Smoczego Zabójcę na samym początku. Ustalenie ich dokładnej liczby zajęło trochę czasu – Gray’owi wyszło dwadzieścia jeden, Lucy dwadzieścia osiem, Erza miała jedynie o dwa symbole mniej. Natomiast Happy i Natsu, którzy działali razem, uzyskali imponujący wynik piętnastu znaków, czyli idealnie o połowę mniej, niż być powinno. Zaraz jednak ktoś wpadł na pomysł, by oznaczać każdy kolejny policzony symbol i wtedy wszystko zaczęło iść znacznie szybciej – wtedy też wreszcie dotarli do odpowiedniego wyniku. Kolejny problem stanowiło uruchomienie ukrytego wyjścia – wszystkie znaki powinny być wciśnięte jednocześnie, co z taką liczbą osób i wielkością groty było właściwie nieosiągalne. Tym razem na rozwiązanie wpadł Happy (z czego był potem niezmiernie dumny) – po wciśnięciu symbolu przez Erzę, Gray natychmiast pokrywał otwór lodem, nie dopuszczając do tego, by został ponownie zasunięty.
Kiedy na początku palec dziewczyny nacisnął ostatni, trzydziesty znak, przez moment nic się nie działo. Kilkanaście sekund magowie stali w oczekiwaniu na uruchomienie jakiegoś mechanizmu lub zaklęcia, a gdy wreszcie zaczęli dochodzić do wniosku, że cała ta zabawa w szukanie zamaskowanych drzwi nie miała zupełnie sensu, ziemia zadrżała tak gwałtownie, że z sufitu zaczęły osypywać się drobne odłamki skał. Przyjaciele starali przytrzymywać się ścian, żeby nie upaść, jednak niewiele to dało – wstrząsy były tak silne, że już po kilku chwilach wszyscy leżeli na ziemi.
Gdy Lucy podniosła głowę, dostrzegła coś, czego nie było widać na samym początku – trzęsła się tylko połowa jaskini! Musiała być w takim razie podzielona – jak to możliwe, że nie zauważyli tego od razu? Zanim jednak dziewczyna zdążyła powiedzieć o tym reszcie, szczelina dzieląca grotę zaczęła się rozszerzać, po czym brzeg tej z nich, na której znajdowała się cała drużyna zaczął się podnosić powodując, że Lucy niemalże sturlała się pod przeciwległą ścianę. Kiedy nachylenie było już tak duże, że nie można ustać na posadzce nie pochylając się przy tym mocno do przodu, drgania ustały, natomiast w skale otworzył się półkolisty właz, który po chwili otworzył się samoczynnie. W zacienionym otworze można było dojrzeć wąskie schodki prowadzące w dół. Wszystko to działo się tak nagle, że Erza tylko cudem uniknęła upadku z wysokiego progu prosto w głęboką szczelinę, a Happy nie wpadł do dopiero co otwartych drzwi jedynie dzięki Natsu, który w ostatniej chwili chwycił go za ogon.
- Co to miało być?! – wykrztusił Gray, siedząc pod ścianą z niezbyt szczęśliwą miną.
- Coś mi mówi, że twórca tego całego systemu strasznie lubi robić piorunujące wrażenie – stwierdziła Tytania, podnosząc się ostrożnie.
Lucy podeszła na kolanach do włazu i wygięła szyję, by przeczytać napis wyryty po wewnętrznej stronie zamknięcia.
- „Jeszcze się zobaczymy” – powiedziała na głos, z trudem rozpoznając poszczególne znaki w panującym półmroku. – A więc dobrze myślałam.
- Czyli najpierw badamy to tutaj, a potem wracamy i myślimy który wybrać? – spytał Gray, wskazując kciukiem dwa tunele za sobą.
- Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie – zgodziła się Erza, podchodząc do włazu. – Z tego zawsze będziemy mogli zawrócić, natomiast tamte pewnie zatrzasną się zaraz po tym, jak w nie wejdziemy… Chociaż znając tego Arcymaga, możliwe, że i to całe „Jeszcze się zobaczymy” okaże się żartem…
- Mam nadzieję, że nie… - wzdrygnęła się Lucy – Nie mam ochoty przechodzić tego wszystkiego po raz kolejny…
- Myślicie, że wyjdziemy w pobliżu pierwszego wejścia?
- Kto wie…
- Czekajcie. – powiedział nagle Smoczy Zabójca, patrząc w bok i marszcząc brwi. Reszta spojrzała na niego zdziwiona.
- Co się stało, Natsu?
- Ktoś tu jest.
Faktycznie, z pozostałych dwóch tuneli, które mogli wybrać, dochodziły przytłumione dźwięki kroków i rozmowy. Erza spojrzała w wylot korytarzy, po czym odwróciła się do przyjaciół.
- Wchodzimy.
 - Ale…
- Nie mamy czasu. Ruchy!
Tytania bez skrupułów wepchnęła całe towarzystwo do środka, niemalże zabijając przy tym Graya i będąc jedynie o krok od nadepnięcia na Happy’ego, który dla odmiany postanowił poruszać się jakiś czas bez skrzydeł, co jak widać nie wyszło mu na dobre. Ledwo ostatnia osoba przekroczyła próg włazu, pokrywa zaczęła się zamykać, pogrążając tunel w zupełnych ciemnościach. Zaraz także nienaturalnie podniesiona połowa groty zaczęła się opuszczać, powodując, że schody, na których stali, stały się jeszcze bardziej strome – by móc na nich ustać, przyjaciele musieli przytrzymywać się ścian, co nie zawsze jednak pomagało – Lucy miała bardzo duże szanse na bolesny upadek w dół, gdyby nie Happy, który złapał ją w ostatniej chwili, nie omieszkując przy okazji ponarzekać na jej ciężar. Bo kilku sekundach wszystko się uspokoiło.
Erza, która stała najbliżej otwarcia, przyłożyła ucho do skały. Dzięki kilku szczelinom całkiem dobrze słyszała, co działo się w jaskini. Reszta drużyny spojrzała na nią dziwnie, ale w końcu także do niej dołączyli, nasłuchując, czy w miejscu, które przed chwilą opuścili nie pojawił się żaden intruz.
Intruz, owszem, pojawił się i to na krótko po tym, jak magowie objęli stanowisko przy ścianie włazu. Sądząc po rozbrzmiewających w jaskini głosach, było ich co najmniej dwóch, ale równie dobrze mogło być także dziesięciu – przy założeniu, że pozostała ósemka potrafiła poruszać się absolutnie bezszelestnie i nie miała ochoty na rozmowę. Skała, z której zbudowane były groty, zaskakująco słabo tłumiła dźwięki, przez co głosy dobiegające z wnętrza były całkiem wyraźne.
- Myślisz, że już zdechli? – pierwszy należał do jakiegoś mężczyzny lub chłopaka – niezbyt wysoki, ale jakiś taki nieprzyjemny. Słowa, które wypowiadał, niemalże ociekały pogardą.
- Kto ich tam wie. – odpowiedział inny głos, tym razem kobiecy. Nie brzmiał tak pogardliwie jak poprzedni, jednak biły od niego spokój i absolutny brak zainteresowania. Słychać było, że dziewczynie jest absolutnie obojętne, czy weszli, czy wyszli, czy umarli po drodze, czy może jednak nie. Najprawdopodobniej nawet wiadomość o ich rozszarpaniu na kawałki przez któregoś z potworów i rozwleczeniu ich krwawych szczątków po całym Kamieniołomie nie zrobiłaby na niej żadnego wrażenia.
- Niedobrze, mieliśmy ich pilnować – stwierdził chłopak, najwyraźniej nie przejmując się tym zbytnio. – Jak przeszkodzą nam w zebraniu, to Senatorowie nie będą zadowoleni.
- Nie ma szans. Mieli dwa tunele do wyboru, a oba prowadzą do grot znacznie oddalonych od Walnej. Nawet jakby się osobiście wysadzili w powietrze, Wyżsi nie będą mieli powodów do obaw. – odparła dziewczyna, wciąż tym samym, jednostajnym tonem. Chodźmy już, po będą problemy.
- Mówi o problemach, a brzmi tak, jakby je miała głęboko w poważaniu! – stwierdził Happy konspiracyjnym szeptem.
- Ciiii! – syknęła Lucy, zatykając mu pyszczek ręką.
- Wreszcie nadszedł, co? – jeden z intruzów najwyraźniej lubił słuchać swojego głosu, gdyż gadał cały czas, nie zważając na brak zainteresowania towarzyszki. – Czas Honoru. Fiore zostanie wreszcie oczyszczone z tego niemagicznego, królewskiego ścierwa. Jeszcze tylko ten Smok i będzie można oblewać.
- Że też ośmielasz mówić o planach Dostojników tak prostackim językiem. – zirytowała się kobieta. Tak przynajmniej można było wyczytać z jej słów, bo głos nie drgnął jej ani odrobinę, wciąż taki sam, spokojny i znudzony. – To, że dopuszczono cię do sekretu jako Silniejszego, nie oznacza, że masz prawo gadać w ten sposób. Radzę ci nie wyrażać się tak w obecności Najsilniejszych. Zabiją cię bez wahania.
- Ty tego nie zrobisz? – chłopak najwyraźniej był pewien swojej siły, gdyż jego słowa brzmiały kpiąco. – Też jesteś Najsilniejszą, prawda?
- Nie mam ochoty tracić na ciebie czasu. Zostałeś mi przydzielony jako towarzysz, ale wierz mi, jeśli przez ciebie spóźnię się na zebranie, wytrę tobą podłogę w Sali głównej.
- To, że mówi tak okropne rzeczy już samo w sobie jest przerażające! – stwierdził Gray, jeszcze bardziej przyklejając się do ściany. – A na dodatek podczas całej rozmowy nie zmieniła tonu nawet na sekundę!
- Aż mi skóra cierpnie! – jęknęła Lucy, chwytając się za ramiona. – Jakim człowiekiem trzeba być, żeby mówić coś takiego tak spokojnie?!
- Ciszej! – upomniała ich Erza. Faktycznie, kobieta zamilkła i po chwili w całej grocie rozbrzmiały jej kroki. Musiała ich usłyszeć.
Z kłopotu wybawił ich drugi intruz, który zwrócił się do dziewczyny z wyraźnym sarkazmem w głosie, że przed chwilą jeszcze tak bardzo spieszyło jej się na zgromadzenie, a teraz łazi po jaskini i strzyże uszami jak jakiś królik. Najsilniejsza zatrzymała się tuż obok wejścia do włazu i stała tak przez moment, nasłuchując. Magowie znajdujący się po drugiej stronie zamarli, wstrzymując nawet oddech. Po kilku sekundach obcasy kobiety zastukały, a kroki zaczęły oddalać się od ich kryjówki. Po chwili dołączył do nich odgłos butów chłopaka, które oddalały się coraz bardziej, aż w końcu ucichły zupełnie.
- Nie wiem czemu – powiedział zwyczajnym głosem Natsu kiedy już mieli pewność, że nikt ich nie usłyszy – ale niezbyt mi się to wszystko podoba.
- Myślicie, że to jakaś sekta? – spytała Lucy, odwracając się od ściany.
Erza wstała z poważną miną.
- Sekta czy nie, musimy o wszystkim poinformować Mistrza. – stwierdziła, zwracając się do przyjaciół.
- To sprawa jest aż tak poważna? – zdziwił się Gray.
- Bądź co bądź, ludzie których słyszeliśmy przed chwilą rozmawiali o zlikwidowaniu rodziny królewskiej, o ile dobrze zrozumiałam termin „królewskie, niemagiczne ścierwo”… - odparła Erza, patrząc w głąb tunelu. – Nawet jeśli nie mamy pewności codo ich zamiarów, koniecznie musimy o wszystkim opowiedzieć Mistrzowi.
- Mam tylko nadzieję, że to nas wyprowadzi na zewnątrz… - powiedziała Lucy, patrząc z obawą na ciemny korytarz. – Jakoś nie mam ochoty spędzić tu reszty życia… Zwłaszcza z takimi typami jak ta kobieta przed chwilą…
- Ktoś, kto mówi takie rzeczy, na pewno musi być silny! – Natsu aż dostał gwiazdek w oczach – Myślicie, że jeszcze ją spotkamy? Chcę z nią walczyć!
- Czy ty potrafisz w ogóle myśleć o czymś innym? – spytał kpiąco Gray.
- Coś się nie podoba, lodowy soplu?!
- Chcesz się bić, przepalona zapałko?!
- Czy wy choć na chwilę nie możecie się uspokoić?! – zdenerwowała się Lucy – Jak dalej będziecie robić taki hałas, to znajdą nas od razu!
W rzeczywistości każde z przyjaciół – bardziej lub mniej – było zaniepokojone słowami tajemniczego chłopaka. Bądź co bądź, „likwidacja” króla to dość poważna sprawa, jednakże trudno było im uwierzyć w coś tak nieprawdopodobnego. Na razie jednak podjęto decyzję, że lepiej będzie nie zastanawiać się nad tym teraz, tylko wrócić do Magnolii i poradzić się Mistrza Makarova. On na pewno będzie wiedział, czy słowa mężczyzny można brać na poważnie.
Wędrówka w dół wyjątkowo stromymi schodami nie była prosta. Na skalnych stopniach ławo było się potknąć, a skoro w pobliżu nie był uprzejmy kolega, który w razie potrzeby uchroni od upadku i niechybnej śmierci, trzeba było wystrzegać się wszelkich wypadków. Powiedzmy sobie szczerze – nie zawsze to się udawało, zwłaszcza w przypadku Lucy, która albo spadała sama, albo ktoś ją niechcący popychał (prawdę mówiąc, drugi przypadek miał miejsce o wiele częściej…). Na szczęście dziewczyna zawsze mogła liczyć na uroczą Aries, która w razie potrzeby tworzyła pod upadającą panią miękkie obłoczki, przepraszając przy tym, co najmniej dwa razy.
Po drodze zaskoczyło ich też parę pułapek, których na tym etapie podróży już się nie spodziewali. Były to jednak niebezpieczeństwa mniejsze od tych, jakie spotkali wcześniej – dwa z nich to były wierszowane zagadki logiczne, w których złe odpowiedzi równały się zmiażdżeniem przez ogromny głaz (całe szczęście, że była z nimi Lucy, bo Natsu najprawdopodobniej zostałby tam przywalony skałą na wieki wieków), natomiast w jednej z pułapek ściany korytarza nagle zaczęły zbliżać się do siebie, stwarzając zagrożenie przerobienia magów na miazgę. Na szczęście skończyło się na obcięciu końcówek jasnych włosów Gwiezdnego Maga, która stwierdziła z żalem, że jak się stąd wydostaną, to będzie już zupełnie łysa.
*
- … Cóż… Tego to się nie spodziewałam… - stwierdziła Lucy, patrząc z niedowierzaniem na wylot tunelu, a raczej jego brak.
Po około półgodzinie dotarli do czegoś, co w teorii miało być wyjściem z jaskiń, natomiast w praktyce przedstawiało się to mniej optymistycznie – wylot korytarza został zastawiony skalną ścianą, wyraźnie odcinającą się wyglądem od reszty – miała jaśniejszy odcień i była o wiele gładsza od jej sąsiadów po bokach. Nie było też żadnych znaków na ścianie, informujących, że cała ta farsa była tylko żartem Arcymaga i jego sposobem na pozbycie się delikwentów.
- To chyba jakiś żart… - jęknął Gray, wpatrując się w przeszkodę przed sobą.
- Ej, bez takich! – wkurzył się Natsu, ziejąc ogniem.
- To oznacza, że szliśmy tędy na próżno. – stwierdziła Erza, nie bez irytacji w głosie. – Możliwe, że wyjście zastawił ktoś inny, kto tutaj dotarł… Tak czy inaczej, chyba będziemy musieli zawrócić.
- Nie żartuj sobie ze mnie! – Smoczy Zabójca dostał ataku furii – Ten dupek, Arcykretyn znowu sobie z nas zakpił! Zabiję go kiedyś za to! – wrzasnął, uderzając płonącą pięścią w ścianę zagradzającą przejście. W skale pojawiła się maleńka rysa.
- Ta tutaj jest zdecydowanie mniej trwała od poprzednich. – stwierdziła Lucy, przykładając dłonie do muru – Tamtych przecież nie dało się zniszczyć magią.
- To oznacza, że sami możemy zrobić sobie przejście! – powiedział zadowolony Gray, a wokół jego dłoni zaczęła unosić się lodowa mgiełka.
Erza też chyba uznała, że pomysł jest całkiem dobry, gdyż jej sylwetka zaświeciła i po chwili dziewczyna stała w jednej ze swoich najsilniejszych broni, z ogromnym mieczem w ręku.
- Słuchajcie! – zwróciła się do przyjaciół – Żeby to zadziałało, musimy uderzyć naraz! Niech wszyscy użyją swoich najsilniejszych ataków!
- Tak jest!
- Otwórz się, bramo do Byka! – zawołała Lucy, wyciągając jeden ze złotych kluczy – Tauros!
- Muuu! – w tunelu pojawiła się postać ducha z wielkim toporem w ręku. – Panienko Lucy, twoje ciałko jak zwykle wygląda wspaniale!
- Nie gadaj bzdur, tylko nam pomóż! – rozkazała dziewczyna.
Wszyscy ustawili się w przygotowani do uderzenia naprzeciwko skalnej ściany, która najprawdopodobniej przeklinała w tym momencie swojego stwórcę, że nie dał jej nóg, nóg do ucieczki przed tymi strasznymi ludźmi. Nic złego nie zrobiła, a rozwalać ją chcą od razu!
Erza przyzwała jeszcze parę swoich najsilniejszych broni i skierowała wszystkie na mur. Dłonie Natsu zapłonęły.
- Żelazna pięć płomiennego smoka!
- Ice make: Hammer!
Rozległ się huk i cała drużyna na moment zniknęła w obłokach dymu, przy akompaniamencie dźwięku spadających odłamków skał i kamieni. Kiedy wreszcie zasłona opadła, na miejscu dawnej przeszkody nie było już ściany, ale wielka wyrwa w skale, pozwalająca na w miarę swobodne przejście. W miarę – na skutek zmasowanego ataku skała rozpadła się na kilka małych głazów, które leżały teraz na środku korytarza.
Arcymag nie kłamał. Po jakiś dziesięciu metrach od zapory tunel rozwidlał się – jedna z odnóg prowadziła do małej groty, natomiast druga biegła bardziej w lewo, wyraźnie szersza. Jaskinia po prawej stronie była dość dobrze (jak na tutejsze standardy) oświetlona. Promienie słońca wpadały przez duży otwór w suficie, biegnący aż do powierzchni ziemi – najwyraźniej twórca optymistycznie założył, że jeśli śmiałek poradził sobie z tyloma pułapkami, żeby dotrzeć aż tutaj, zapewne poradzi sobie także z potrzebą pionowego lotu kilku metrów w górę.
Zanim jednak magowie ewakuowali się z Kamieniołomu, uwagę Erzy przykuł drugi korytarz – spowity w całkowitym mroku. W przeciwieństwie do tych, którymi szli wcześniej, ten wydawał się być robiony ze szczególną starannością – stojąc na rozwidleniu można było zobaczyć wyrzeźbione w ścianach kolumny oraz liczne zdobienia. Także kolor skał był o wiele jaśniejszy od tunelu, którym tu przyszli, tak jakby był robiony znacznie później.
- Chodźcie – powiedziała Tytania do towarzyszy, odwracając się – Jeszcze tylko sprawdzimy, dokąd to prowadzi.
- Erza, daj spokój! – jęknęła Lucy – Tak się natrudziliśmy, żeby wreszcie tu dotrzeć, a znając życie, jak wejdziemy do tego tunelu, to lada moment zatrzasną się za nami jakieś drzwi.
- Lucy ma rację. – stwierdził Gray – Możemy to sprawdzić, jak wrócimy tu po raz kolejny.
Dziewczyna w milczeniu wpatrywała się w ciemność.
- Mam złe przeczucia. – odparła i samotnie pomaszerowała lewym korytarzem.
- Ej! Erza! – zawołał za nią Natsu, jednak tamta nawet się nie odwróciła. Chcąc nie chcąc, wszyscy pobiegli za nią.
- Jak ona sobie coś umyśli, to nie ma szans, żeby zmieniła zdanie! – skomentował Happy, lecąc obok nich.
- No co ty powiesz?!
*
Grota była ogromna. Każdą, w której byli dotychczas przewyższała co najmniej trzydziestokrotnie. Większa część przestrzeni pozostawała pusta, natomiast w środkowej części jaskini znajdował się wysoki na kilkanaście metrów podest, razem z prowadzącymi na jego szczyt schodkami. Sam wygląd wnętrza był osobliwy – zdobione płaskorzeźbami, wyposażone w świeczniki oraz z licznymi linijkami wyrytego w nieznanym języku tekstu ściany kontrastowały z sufitem i podłogą, które pozostawiono surowe, z licznymi skalnymi nierównościami i wypukłościami.
W jaskini panował szum - była po brzegi wypełniona ludźmi ubranymi w dziwne stroje w różnych odcieniach szarości, przypominające nieco ubiór Rycerzy Run. Mimo zróżnicowanego wyglądu i obecności najprawdopodobniej wszystkich kategorii wiekowych (od pięciolatków aż do staruszek) wszystkich łączyła jeszcze jedna rzecz oprócz ubrania – każde z obecnych miało na głowie srebrny diadem ozdobiony kamieniami mieniącymi się różnymi odcieniami fioletu i purpury.
Magowie patrzyli na to wszystko oniemiali, leżąc w pobliżu najwyższego punktu jaskini, niemalże dotykając sufitu czubkami głów. Korytarz, którym pobiegli zniżał się coraz bardziej, w pewnym momencie zmuszając ich do przesuwania się na przód na kolanach, a potem nawet czołgania się. Przy wylocie tunelu wpadli na zaskoczoną do granic możliwości Erzę, o mało co nie spychając jej na dół. Natsu już chciał zwymyślać ją za nagłe oddalenie się, jednak dziewczyna machnęła ręką i nakazała im milczenie, obserwując sytuację na dole. Po chwili także od niej dołączyli, patrząc z niedowierzaniem na ogromne skupisko ludzi, rozmawiających przyciszonymi głosami. Lucy zauważyła, że mimo iż większość była ubrana w jaśniejsze lub ciemniejsze barwy popielu, stojące blisko podestu postaci wyróżniały się strojem i wyglądem. Zamiast diademów posiadały naszyjniki z takimi samymi, fioletowymi kamieniami, a ich stroje były o wiele jaskrawsze. Grupa stojąca po prawej stronie podestu była podzielona na trzy części, przy czym ta złożona z postaci stojących najbliżej charakteryzowała się ubraniami w wyjątkowo ciemnym odcieniu fioletu. Odzienie osób stojących dalej było jaśniejsze, wraz ze wzrostem odległości od mówni. Grupa po lewej stronie została zorganizowana w ten sam sposób, przy czym składała się z samych ogolonych na łyso mężczyzn, a ich stroje były koloru zielonego.
W pewnym momencie jeden z nich wysunął się na przód i zastukał czterokrotnie w posadzkę grubym, zrobionym z brązu berłem. W grocie natychmiast zapadła niezmącona cisza, a oczy wszystkich zebranych spojrzały wyczekująco na postaci stojące przy podeście. Mężczyzna o ubraniu w kolorze tak nasyconej zieleni, że niemalże czarnym, skierował się w stronę schodków prowadzących na podest, po czym zaczął bez pośpiechu wchodzić na górę, podczas gdy reszta w napięciu wsłuchiwała się w odgłos jego kroków.
Gdy wreszcie doszedł na sam szczyt, ogarnął wzrokiem całą jaskinię, po czym zawołał donośnym głosem:
- Witajcie mi, bracia!
- Witaj, Najdostojniejszy! – odpowiedział jednocześnie tłum, tak głośno, że cała grota niemalże zadrżała. Wraz z powitaniem każda z zebranych osób uderzyła się prawą ręką w pierś i przyklękła przez moment na jedno kolano.
- Niesamowite… - wyszeptał Natsu, wpatrując się w zebranych oczami wielkimi jak spodki. – Co za harmonia!
Prawdopodobnie chętnie powiedziałby coś jeszcze, jednakże szybko został uciszony przez Erzę.
- Raduje się me serce, mogąc oglądać wszystkie uświadomione dzieci Ducha! – rozpoczął mowę staruszek, rozkładając ręce – Możecie zastanawiać się, w jakim celu zebraliśmy was tutaj? Dlaczego zamiast wykonywać swoje zwyczajne obowiązki stoicie tutaj, słuchając moich słów w najwyższym skupieniu? – mężczyzna przerwał na chwilę, spoglądając na tłum. – Albowiem nadszedł czas, w którym Duch ujawni się niczego nie spodziewającemu się ludowi Fiore, dając początek nowej erze, erze ludzi prowadzonych przez tych, którzy dostąpili zaszczytu otrzymania Świadomości. Nasze bractwo zwie się Cień Ducha! – mówił dalej, wielkim głosem – Cienia nie ma tylko ta rzecz, która nie istnieje w żadnym z dostępnych nam trzech światów – ziemi, wody lub powietrza. Jesteśmy tymi, którzy rzucając cień na świat, pozostają niewidoczni, pozwalając snuć ludziom różne błędne domysły i przemyślenia. Mimo że niewidzialni, wpływamy na tych, którzy zostali objęci mrokiem rzucanego cienia. Duch to nasze bractwo. Cień to nasze działania i wpływy, dzięki którym możemy pozwolić zwyczajnym śmiertelnikom dostąpić Uświadomienia.
Magowie przysłuchiwali się tej mowie w milczeniu, nie komentując tego w żaden sposób tego co słyszeli. Szokowała ich nie tylko treść, ale też i to, jak mówił „Najdostojniejszy”. Przypominało to trochę metody przemawiania niektórych fanatyków religijnych, za których unieszkodliwienie dawano często gildiom nagrody.
- Tak, dotychczas byliśmy cieniem! – zakrzyknął gromko mężczyzna, rozkładając ręce – Jednak nadszedł czas, by Duch zstąpił na ziemię i wziął we władanie to państwo, rządzone przez słabych i nie posiadających magii monarchów. Ludzie korzą się przed silnymi, a więc by mogli zostać Uświadomieni, muszą najpierw zostać pogromieni! I my, w całym swoim zrozumieniu, zrobimy to dla nich, pod wodzą Dostojnego Maga, przez nas wybranego, który do zwycięstwa nas doprowadzi i w nowym zasiądzie rządzie, wprowadzając ludzkość w erę Ducha!
Grota zatrzęsła się od oklasków i okrzyków poparcia. Tysiąc głosów wydobywający się z tysiąca gardeł sprawił, że nagły wybuch radości przywodził na myśl grzmot, przechodzący nad jaskinią. Przyjaciele leżący na skałach musieli zasłaniali sobie uszy rękoma, jednak mimo to olbrzymi hałas sprawiał im naprawdę dotkliwy ból. Trwało to kilkanaście sekund i zostało przerwane dopiero przez mężczyznę z laską stojącego u stóp podestu, który po raz kolejny zastukał w kamienną posadzkę. Lucy nie miała pojęcia, jakim sposobem ktokolwiek usłyszał ten dźwięk w takim szumie, niemniej przyniosło to efekt – znowu zrobiło się cicho prawie jak makiem zasiał – nadal można było usłyszeć głosy odbijające się echem od ścian jaskini.
Dostojnik kontynuował swoje przemówienie.
- Pójdziemy pod wodzą smoka! – wykrzyknął, a Natsu niemalże podniósł się z wrażenia. – Pójdziemy pod wodzą tego, który mimo że nieuświadomiony, myśli podobnie do naszego bractwa. Możliwe, że będzie się opierał – mężczyzna przerwał na chwilę, jakby dając reszcie czas, by pogodziła się z tym faktem – nieuświadomieni mają umysły zamknięte na mądrość Cienia Ducha. Jednakże, wybrało go przeznaczenie! Ani nam, ani jemu nie pozostało nic innego, jak pogodzić się z tym i iść zgodnie z jego wolą.
Jeszcze chwila, a Smoczy Zabójca runąłby w dół, od zbytniego wychylania się zza brzegu skały. Na szczęście Gray chwycił go za szalik i pociągnął do tyłu, szepcząc przy tym, żeby choć przez minutę nie zachowywał się jak idiota. Ten jednak go nie słuchał – nie zareagował nawet słowem na nazwanie go idiotą. Jedyne, co go teraz interesowało, to o jakim smoku mówił tamten starzec. Jakie przeznaczenie? O co chodzi w tym wszystkim? I co najważniejsze – co do tego mają smoki?
- Już za siedem zachodów słońca od teraz – kontynuował Dostojnik. – Rozpocznie się dla nas Czas Honoru – Czas Honoru Ducha! A tym który nam to umożliwi, tym który wprowadzi nas w kolejną epokę, będzie mag z legalnej gildii!
Sala zaszemrała.
- Owszem, możecie czuć się, bracia, zdziwieni – powiedział mężczyzna. – ale to jego wybrało przeznaczenie. Tak więc, niech żyje! Niech żyje Najwyższy!
Pomieszczenie zagrzmiało po raz kolejny, raniąc magom uszy. Tamten za to cały czas krzyczał, jakby w amoku.
- Niech żyje, myślący pośród głupców! Niech żyje ten, za którym pójdą miliony! Niech żyje!
- Niech żyje! – odpowiedzieli zgodnie zebrani.
- Ale o kogo chodzi? – spytała Lucy przyjaciół, nachylając się w ich stronę.
- Nie mam pojęcia – Erza spojrzała na nią z poważną miną – Ale obawiam się, że nie to jest teraz naszym największym problemem.

2 komentarze:

  1. Super !!! Bardzo ciekawe opowiadanie nie moge przestać czytać!!! ♥♥♥ Kocham Natsu i fairy tail ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie!!! Wrócę do czytania po powrocie z pracy. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń