- Myślicie, że ona sobie poradzi? – spytał powątpiewająco Gray, spoglądając na co rusz zatrzaskujące się drzwi.
Trójka magów stała już po drugiej stronie wejścia. Zgodnie z umową, to Lucy miała być tą, która wejdzie ostatnia. Było to o tyle trudne, o ile do kontrolowania nad bramą wymagała obecności dwóch osób. Niby powinna o tym wiedzieć, ale… No cóż, to w końcu Lucy.
Wbrew obawom pozostałych, dziewczyna po drugiej stronie doskonale zdawała sobie sprawę z tego problemu. Miała też pewien pomysł na jego rozwiązanie. Ale do tego potrzeba jej było pomocy.
- Otwórz się, bramo do Pieska! – rozkazała, wyciągając jeden ze swoich srebrnych kluczy – Plue!
Po naprawdę krótkiej chwili, tuż przed Gwiezdnym Magiem pojawiła się mała istotka w towarzystwie różowych obłoczków. Choć sam „gatunek” wskazywał na to, że powinna być ona raczej podobna do zwierzęcia, przypominała raczej maleńkiego bałwanka, trzęsącego się niemal przez cały czas.
- Posłuchaj, Plue. – zwróciła się Lucy do ducha, kucając przed nim – Mam dla ciebie bardzo ważne zadanie. Od niego zależy, czy zostanę zrobiona na miazgę, czy może pożyję jeszcze trochę. Chodzi o to, być przez następną minutę nie poruszył się ani o milimetr. Zrozumiano?
- Pun, pun! – potwierdziło stworzenie, przeskakując z jednej nogi na drugą i machając łapkami.
- Dobrze, Zaczynamy od teraz! – zakomenderowała dziewczyna, wstając.
Bałwanek zamarł nagle, w takiej pozycji, jakiej był przed chwilą – z jedną nogą uniesioną do góry, przednimi kończynami rozłożonymi jakby się bawił w samolot i z nienaturalnym wygięciem tułowia do tyłu. Nawet przestał się trząść. Mimo, że duch posłuchał rozkazu, Lucy postanowiła się pośpieszyć – nie bardzo wierzyła, żeby był w stanie wytrzymać tak dłużej.
Pobiegła w stronę wejścia, za sprawą Plue – zupełnie rozsuniętych. Nie spoglądała za siebie, żeby sprawdzić, czy dalej stał jak stoi – postanowiła skupić się na jak najszybszym biegu. I słusznie – kiedy już prawie znalazła się po drugiej stronie drzwi, duch nie wytrzymał dłużej w swojej dziwnej pozycji i przewalił się na bok. Brama zamknęła się nagle, przytrzaskując kawałek kurtki dziewczyny i kosmyk jej włosów. Zamknęła się – i nie otworzyła więcej. Najwyraźniej jedyną drogą do wyjścia z jaskiń było ominięcie wszystkich przeszkód i dotarcie do samego skarbu.
- Najwidoczniej, cała ta Siedziba jest jedną wielką pułapką. – powiedziała Erza, wpatrując się nieufnie w ciemny tunel, który znajdował się przed nimi.
- Czyli nie mamy wyjścia i musimy zdobyć tą nieograniczoną moc, prawda? – stwierdził Natsu zadowolony, zapalając ogień na dłoniach – To mi się podoba!
- A ty jak zwykle myślisz tylko o jednym… Ty jednak jesteś kompletnym idiotą.
- Coś ty powiedział?!
- Chcesz się bić?!
- Ej! – krzyknęła Lucy, zirytowana już do granic możliwości, bezskutecznie próbując wyrwać materiał spomiędzy ścian – Może byście się tak przestali kłócić i mi pomogli, co?!
Niestety, ubrania nie udało się uratować. Tak jak włosy dziewczyny, które też nieszczęśliwie zostały przytrzaśnięte przez drzwi, zostały jednocześnie przycięte idealnie równo („Będę musiała przywołać Cancera, żeby coś z tym zrobił…”), tak jej kurtka trwała pomiędzy blokami uparcie – nie dało się jej wyrwać żadnym sposobem, mimo zaangażowania całej drużyny. Później jednak problem rozwiązał się sam – Natsu i Gray, starając się wyciągnąć materiał, pociągnęli odrobinę za mocno. Skutek był taki, że kurtka została rozerwana na dwie części – przy czym jedna cały czas trwała między zatrzaśniętymi blokami.
- Czego się złościsz, gdyby nie udało się nam jej wyrwać i tak musiałabyś ją zostawić… - tłumaczył się Natsu, patrząc na niezbyt uszczęśliwioną Lucy.
- Ale ona była taka droga… - użalała się dziewczyna, niemalże ze łzami w oczach, patrząc na skrawek, który jeszcze niedawno był jej ubraniem.
- Skupmy się lepiej na przeszkodach, które nas czekają. – powiedziała Erza, krzyżując ręce na piersi – Nie chcę prorokować, ale już patrząc po pierwszej, obawiam się, że nie będzie łatwo. Zresztą, jeśli chcemy stąd wyjść, nie mamy wyboru…
- Po prostu rozwalę je wszystkie! – Natsu nigdzie nie widział problemu.
- A jak nie dasz rady?
- Kto powiedział, że ja z czymś nie dam rady?! – wściekł się Smoczy Zabójca, buchając ogniem. – No kto?!
- Uspokój się – nakazała Tytania. – I lepiej chodźmy, zanim znowu aktywujesz jakąś pułapkę…
*
Erza miała zupełną rację (jak zresztą w większości przypadków) – zapowiadało się naprawdę ciężko. Tunele łączące poszczególne jaskinie były wąskie i słabo oświetlone – w mroku ciężko było wypatrzeć oznaczenia pułapek. Tak, oznaczenia – każde zagrożenie miało swego rodzaju etykietkę, jak Arcymag raczył wyjaśnić w instrukcji wyrytej w skalnej ścianie zaraz za wejściem. Tekst uprzejmie informował wszystkich zainteresowanych, iż każda z pułapek posiada własny, unikalny „zasilacz” w postaci kamienia szlachetnego o określonej barwie. Każdy kolor oznaczał inny typ niebezpieczeństwa – czerwony to pułapka ogniowa, niebieski – wodna, fioletowy – truciznę, i tak dalej. Wymienienie wszystkich rodzajów zajęło twórcy całą następną ścianę, by po spisie zamieścić informację, iż choćby czytelnik zapoznał się z nim tysiąc i więcej razy, i tak nic nie zapamięta, gdyż jest on zabezpieczony zaklęciem. Szczególnie rozwścieczyło to nielubiącego czytać Natsu, którego z trudem udało się odwieść od zamiaru wysadzenia całej groty w powietrze w trybie natychmiastowym. Dalej mag pisał, iż wystarczy zniszczyć oznaczony kryształ, by dezaktywować pułapkę, aczkolwiek osobiście nie poleca tego sposobu, gdyż spowoduje to eksplozję wszystkich pozostałych kamieni. Rozpoznawanie, czy w danym miejscu grozi śmiałkowi jakieś niebezpieczeństwo czy nie, również okazało się niezbyt proste, żeby nie powiedzieć – prawie niemożliwe. Kryształy bowiem były ukryte i zamaskowane, więc podróżnik prędzej aktywuje pułapkę szukając oznacznika, niż go znajdzie.
Cała ta instrukcja postępowania wydawała się być jawną kpiną z tych wszystkich, którzy byli tak wielkimi idiotami, by w ogóle wejść do Siedziby Arcymaga. On sam wydawał się być postacią dość pyszną i sarkastyczną, za to o ogromnym poczuciu humoru – ale takim, który raczej nie śmieszy ludzi, z których się właśnie żartuje. Każde zdanie, każde słowo wydawało się być nastawione na to, by jak najbardziej zdenerwować czytającego. Nie mówiąc już o zakończeniu: „Wprawdzie mógłbym życzyć Ci powodzenia, jednak sam fakt, że byłeś tak dumny i głupi by sądzić, że mnie przechytrzysz, już na samym starcie skreśla twoje szanse na przeżycie. Tak więc – niech ci ziemia lekką będzie.”
- Argh! – wrzasnął Natsu, kiedy tylko Lucy przestała czytać (całość została zapisana starożytnym pismem, które znała z całej drużyny tylko ona). Właściwie gotowało się w nim już od początku lektury. – Ten drań! Skopię mu dupę!
- A czy on przypadkiem już nie żyje? – podsunął mu Happy, unosząc się w powietrzu tuż obok.
- Nie szkodzi! Przejdę ten jego cholerny labirynt tak łatwo i szybko, że aż ze wstydu zje swoje spopielone gacie w swoim spopielonym domu w piekle, w którym teraz na pewno się smaży! – zaprzysiągł Natsu, w furii rozsyłając na wszystkie strony płomienie.
- Aye!
- Ten facet chyba lubi kpić sobie z ludzi… - stwierdził Gray, też mocno zirytowany.
- Ale wychodzi na to, że całe przejście przez te groty nie będzie zbyt łatwe… - powiedziała Lucy, przyglądając się wyrytym znakom – Prawda, Erza?
- Hm! – dziewczyna uśmiechnęła się lekko i zamknęła oczy i wokół niej rozbłysło na moment światło, by zaraz ukazać Królową Demonów w czarnej zbroi Purgatorium – Rozwalę wszystko co stanie mi na drodze, a na końcu zmiażdżę tego gnoja, który śmie twierdzić, że nie poradzę sobie z jego żałosnymi pułapkami! – zagrzmiała, a w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
- Też się wkurzyła! – pisnęła Lucy, odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Dobrze! Ruszamy! Nie wierzę, żeby było coś, z czym nie moglibyśmy sobie poradzić! – zakomenderowała Erza, wskazując ogromną maczugą wylot tunelu.
- A jakby coś, to zawsze możemy to rozwalić! – zawtórował jej Natsu – Teraz to się napaliłem!
- Mam złe przeczucia… - jęknęła dziewczyna, idąc za resztą.
Już w pierwszym korytarzu odkryli pięć ukrytych pułapek – oczywiście tuż po aktywowaniu ich. Pierwsza, na którą natrafił (a jakżeby inaczej) Natsu, zaczęła szybko napełniać wąski tunel wodą. Druga – Lucy nieopatrznie oparła rękę na ścianie – zaczęła dodatkowo sypać piachem, czwarta, o którą Erza zawadziła mieczem, wydzielała odurzający gaz, przez który jeszcze trudniej się oddychało. O piątą Happy zawadził skrzydłem – uruchomiła ona zamaskowane w ścianach magiczne działa, które strzelały szybko, często i gęsto, nieraz trafiając magów i jeszcze bardziej ich osłabiając. Podsumowując, skończyli szarpiąc się w błotnistej mazi, nie bardzo zdolni do jakiegokolwiek ruchu i na dodatek z każdą chwilą słabsi – na skutek braku powietrza i latających pocisków. Właściwie, to z perspektywy zwykłego człowieka nie mieli zbyt wielkich szans na przeżycie.
- Już wiem dlaczego jak na razie nikt nie posiada nieograniczonej mocy! – zawołał do reszty Gray, próbując wydostać się z błota, wspinając się po ścianie. Było to dosyć trudne, zważając na to, iż miał śliskie ręce, wciąż do niego strzelano, a poziom mazi z każdą chwilą się podnosił.
- Gray! Nie możesz zamrozić tych źródeł wody?! – krzyknęła Erza, starając się utrzymać na powierzchni.
- Nie wiem gdzie są!
- To zamroź wszystko jak leci!
Chłopak najwyraźniej też stwierdził, że to całkiem niegłupi pomysł, gdyż po chwili całe wnętrze korytarza pokryło się grubą warstwą lodu. Woda przestała lecieć, jednak lodowa zapora nie powstrzymała piasku, który sprawiał, że błoto gęstniało z każdą minutą, coraz bardziej ograniczając ruchy.
- Musimy się tego pozbyć! – stwierdziła Lucy, umorusana jak nieboskie stworzenie, grzebiąc pod powierzchnią mazi – Dobrze, że nie zgubiłam kluczy – mruknęła, wyciągając torebkę. – Otwórz się, bramo do Panny! Virgo!
- Wzywałaś, księżniczko? – duch natychmiast pojawił się obok niej, nie wiedzieć czemu, w stroju kąpielowym.
- Tak, tylko, czemu jesteś tak ubrana?!
- Bo jest mokro. – powiedziała pokojówka, prosto z mostu – Czyżby to była jedyna rzecz, o którą chciałaś się mnie zapytać? Jeśli tak, to w takim razie…
- Nie, czekaj! – zawołała dziewczyna do znikającego ducha – Niech to! - jęknęła. Virgo już zdążyła zniknąć.
- Jesteś zupełnie nieprzydatna, Lucy. – stwierdził Happy, uczepiony sufitu.
- Jak możesz mówić coś takiego w swojej sytuacji?!
Podczas gdy reszta prowadziła bardziej lub mniej owocne wysiłki mające na celu ocalić ich przed rychłym zatopieniem, Smoczy Zabójca, zastanawiał się, czy da radę spalić to wszystko za jednym zamachem.
- Natsu! Ruszyłbyś się, co?! – wściekł się Gray, patrząc na chłopaka wpatrującego się w wszechogarniające błoto.
Ku jego bezbrzeżnemu zdziwieniu, chłopak nabrał powietrza i zanurkował.
- Czy on zidiociał do reszty?! – spytał się Erzy.
Dziewczyna jednak nie miała czasu odpowiedzieć na te faktycznie ciekawe pytanie, gdyż temperatura piasku zaczęła się gwałtownie podnosić. Na początku był ciepły, jednak szybko stawał się coraz bardziej gorący.
- Aaaaa! Aj, aj aj! – wrzasnęła Lucy, wymachując ręką – Parzy! Parzy! Parzy! Parzy! PARZY!
Z powierzchni błota buchnęła para, zasłaniając wszystko i wszystkich. Przyjaciele, którzy uciekając przed palącym piaskiem jakimś sposobem wdrapali się na skalne półki w ścianach, nie mogli dojrzeć siebie nawzajem. Plus był taki, że atmosfera stała się odrobinę zdrowsza.
W końcu para ulotniła się, a to, co jeszcze niedawno było błotem, przypominało obecnie piasek, jaki można znaleźć na prawie każdej plaży. Nawet temperatura się zgadzała, choć prawdopodobnie ten z nad morza byłby odrobinę chłodniejszy. Po kolejnych paru sekundach spod piasku wyłoniła się głowa nieco zdezorientowanego Natsu.
- Szlag. – mruknął – Myślałem że się spali…
- JAK niby piasek miałby się spalić?! – naskoczyła na niego Lucy – Usmażyć nas chciałeś?!
- Mniejsza o to, teraz przynajmniej łatwiej nam będzie unikać tych pocisków – stwierdziła Erza, sprawdzając ostrożnie stopą, czy po zejściu z półki nie zapadnie się od razu. – No i o wiele lepiej się teraz oddycha. Dobra robota, Natsu.
- Taak… - powiedział tamten, z pomocą Happyego wydostając się na powierzchnię – Taki był właśnie plan!
- Wszystko fajnie i pięknie, tylko co zrobimy z tymi… - nie dokończyła Lucy, wyginając się niemal nienaturalnie, robiąc unik przed lecącym pociskiem.
Tytania spojrzała na „strzelającą” ścianę, po czym ponownie podmieniła zbroję na Purgatorium. Nie zastanawiając się długo, walnęła w skałę maczugą, powodując, że z sufitu zaczęły spadać drobne odłamki skał.
- Cóż… - zawahał się Gray – Tak też można…
*
Niebywały łut szczęścia pozwolił im wreszcie wydostać się z tunelu i przejść do kolejnej jaskini. Tam również czekały na nich niebezpieczeństwa typu nagły, nieoczekiwany deszcz skalnych kolców z różnych stron i różnej wielkości, lub zagadka, w której każda odpowiedź była zła (tak przynajmniej twierdził Natsu, który wybrał wszystkie jednocześnie, powodując wypuszczenie stworzeń, które najwyraźniej były ofiarami dziwnych eksperymentów Jego Wysokości Arcymaga. On sam zresztą, nie omieszkał wyryć tuż przy końcu korytarza krótkich gratulacji z powodu udanego wyjścia z pierwszych tarapatów, oraz nie mniej uprzejmych deklaracji, że dalej będzie jeszcze gorzej i że jest absolutnie pewny, iż zginą po odwiedzeniu kolejnych pięciu grot.
Mimo tej całej olbrzymiej mocy, nie mniejszej pomysłowości (zadanie w której należało wypowiedzieć jak najwięcej pochlebstw pod adresem osoby, której nienawidzi się najbardziej – Natsu odpadł już w pierwszych sekundach), twórca całego tego labiryntu chyba nie radził sobie zbyt dobrze z przepowiadaniem przyszłości. Cała drużyna wpadała praktycznie w każdą zastawioną pułapkę, jednak zawsze jakimś sposobem udawało im się wyjść z niej bez szwanku.
Tak jak mówił zleceniodawca, Kamieniołom był naprawdę ogromnym miejscem – jaskinie i tunele ciągnęły się w nieskończoność, a magowie co jakiś czas musieli robić przerwy, by choć trochę zregenerować swoją moc. W którejś z rzędu grocie (nawet Lucy zrezygnowała z liczenia) Erza zarządziła postój na odpoczynek i sen. Wtedy właśnie okazał im się najgorszy błąd, jaki mogli popełnić. Zapasów jedzenia mieli tak mało, że nie możliwe było, by starczyło do końca wyprawy. Wybawicielką z tej niezbyt optymistycznej sytuacji okazała się Virgo, jak zwykle pojawiając się bez pytania i racząc ich jedzeniem ze Świata Duchów, które może się różniło od tego ziemskiego, ale na pewno nie mogło stanowić obiektu narzekań.
- Jak myślicie, ile czasu tu spędzimy? – spytała resztę Lucy, gdy przymierzali się do pokonania kolejnych przeszkód – Już nawet nie wiem, czy to noc, czy ranek.
- Kto wie. – skomentowała krótko Erza. Prawdę mówiąc, ona też zastanawiała się nad tym od dłuższego czasu.
- Pamiętam, co mówiłem wcześniej, ale jak teraz patrzę na to, co przyszło nam przejść, to ta nagroda wydaje mi się śmiesznie niska. – stwierdził Gray, opierając się o ścianę. – W normalnych warunkach zostałaby zaliczona do klasy S.
- Pewnie dlatego, że zleceniodawca nie miał pojęcia, na czym dokładnie będzie polegała ta misja. – odparła Erza. – Pamiętajcie, co mówił tamten urzędnik – ktokolwiek tu wszedł, nie wrócił.
- Zawsze fajnie będzie zostać tymi pierwszymi – wyszczerzył się Natsu, zakładając ręce na głowę. – Oczywiście, jak już skopiemy tyłek temu draniowi, jak mu tam… Wicemagowi.
- Arcymagowi. A tak w ogóle, to kiedy wreszcie przestaniesz o tym gadać? – zapytała Lucy.
- Kiedy wreszcie go pokonam! – odparł z całą prostotą chłopak – Już się do tego palę.
Wyglądało jednak na to, że jeszcze trochę czasu minie, zanim marzenie Natsu się spełni. W kolejnej rundzie zwiedzili kolejne kilkanaście jaskiń i korytarzy, a końca nie było widać. Kolejny odpoczynek, kolejna walka – wszyscy już byli porządnie zmęczeni, ciągłym wykorzystywaniem mocy i to dzień po dniu.
- Ile to już? – spytała w końcu Lucy, gdy znowu posilali się jedzeniem przyniesionym przez Virgo.
- To będzie nasz… Trzeci większy postój. Więc siedzimy tu już około czterech dni. – obliczyła Erza, odginając palce.
- Człowieku, to się już powoli nudne zaczyna robić. – stwierdził Natsu, kładąc się na podłodze.
- Możliwe, ale nie mamy wyboru. Jedynym sposobem, żeby się stąd wydostać, jest dojście do samego końca. Chyba, że chcecie tu zostać i stworzyć kolejne pokolenie jaskiniowców.
- A będę mógł przywalić Grayowi maczugą?! – zaciekawił się chłopak, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Chyba śnisz, płonący móżdżku!
- Jak chcecie tu zostać, to pewnie będziesz musiał – zgodziła się Erza – Lucy jest tylko jedna, a was dwóch… A jak wszyscy wiemy, do spłodzenia dzieci potrzebni są i dziewczyna i chłopak. A ja tu zostać nie zamierzam, więc…
- Przestań mówić takie rzeczy! – zdenerwowała się blondynka.
- Lucy ma włochate myśli~ - stwierdził Happy.
- Zostaw mnie w spokoju!
Po przejściu kolejnych trzech korytarzy i jaskiń, natrafili na wyjątkowo długi i szeroki tunel, co najdziwniejsze – zupełnie pozbawiony jakichkolwiek pułapek. Co do tego ostatniego to nie mogli być pewni, możliwe, że są jakieś o opóźnionym działaniu, ale jak na razie nic na nich nie spadało, nie chciało ich pożreć, ani nic podobnego…
- Myślicie, że to koniec? – spytała Lucy z nadzieją w głosie.
- Nie wydaje mi się. – zaprzeczył Gray, wskazując na wylot korytarza znajdujący się na wprost przed nimi.
Tunel prowadził do wyjątkowo obszernej groty, gęsto pokrytej notatkami od Arcymaga. Dziewczyna natychmiast przystąpiła do odszyfrowywania ich, czytając na głos, dla Erzy i Maga Lodu. Natsu stwierdził, że nie będzie sobie więcej psuł krwi jakimiś denerwującymi docinkami faceta, który myśli, że jest niewiadomo kim i odmówił słuchania. Zamiast tego oparł się o jedną ze ścian, krzyżując ręce na piersiach. Od niechcenia zaczął kopać tyłem stopy skałę za sobą, by po chwili zorientować się, że kamień ustępuje i bez problemu pozwala się wciskać w ścianę, za każdym razem powracając do swojego pierwotnego położenia. Smoczy Zabójca zauważył, że ruchoma skała to właściwie wyryty znak, którego nie potrafił rozszyfrować.
Zawołał resztę i dość chaotycznie przedstawił im to, co właśni odkrył, prezentując owe dziwne zjawisko. Kiedy skończył, Lucy pokiwała głową.
- To o to mu chodziło… - powiedziała w zamyśleniu, mając na myśl jeden z fragmentów wypowiedzi Arcymaga: „Skoro doszliście aż tutaj, mogę traktować was poważnie, choć nadal mam szczerą nadzieję, że zginiecie gdzieś po drodze, bo szczerze bym nie chciał, żeby ktoś położył łapy na moim skarbie. Z tego miejsca są trzy wejścia, jedno po prawej, drugie po lewej i trzecie – pod ziemię, o ile wiecie o co mi chodzi.” – A myślałam, że to tylko ten jego czarny humor…
- Faktycznie, można było się pomylić. – zgodziła się Erza, nie zwracając uwagi na zdezorientowanego Natsu, który nie wiedział o co chodzi.
- Ten znak oznacza jednocześnie „moc”, „światło” i „rozwiązanie”. – przystąpiła do tłumaczenia Lucy, przyglądając się ścianie. – Użyty kilkakrotnie zmienia znaczenie – dwa takie znaki obok siebie znaczą co innego, niż trzy albo cztery. Właściwie, to nigdy nie był zbyt często używany. – podsumowała, zwracając się do przyjaciół.
- Może jak wciśniemy wszystkie po kolei, znajdziemy wyjście? – namyślił się Gray – Ile razy można użyć tego znaku w jednym słowie, żeby coś znaczył?
- O ile się nie mylę, to ze trzydzieści. Nie studiowałam tego zbyt dobrze, bo komu to jest potrzebne, ale Lecy kiedyś opowiadała, że to najdłuższa konstrukcja w starożytnym piśmie i oznacza „bezpieczeństwo” i „najcenniejszy”.
- Bingo! – ucieszył się Natsu – To znaczy, że tam możemy znaleźć ten skarb!
- Chwila. – zatrzymała go Erza. Miała poważną minę. – Nie zapominajcie o naszej misji. Mieliśmy przebadać wszystkie te jaskinie i w miarę możliwości poszukać śladów zaginionych dzieci. Na razie na nic nie natrafiliśmy, ale kto wie, czy nie uda nam się w dalszych tunelach. A tutaj mamy jeszcze dwa – wskazała wyjścia, znajdujące się po drugiej stronie groty. Każdy tunel oznaczony był tylko jednym znakiem.
- Wieczność. – odczytała Lucy na pierwszym. – Śmierć. – rozszyfrowała drugi, nieco drżącym głosem. – Ale może oznaczać także „mękę”…
Wśród przyjaciół zapanowała cisza. Faktycznie, sytuacja była ciężka, praktycznie – bez żadnego właściwego rozwiązania. Wprawdzie mogliby się rozdzielić, ale wtedy ich szanse na przeżycie zmalałyby jeszcze bardziej.
- Właśnie. – przypomniała sobie dziewczyna – Oba znaki, te nad tamtymi tunelami – wskazała ręką – Postawione obok siebie oznaczają też „nieuchronność” lub „wyjście”. Natomiast współczesna wersja… - zamyśliła się, rysując coś na ziemi. Reszta stanęła obok, nie rozumiejąc, o co chodzi blondynce.
- By w pełni odczytać znaczenie starożytnych znaków, trzeba przyrównać je do ich współczesnej wersji. Jeśli potem powieli się je odpowiednio do liczby liter… - mruczała Lucy, ni to do przyjaciół, ni to do siebie.
- Kompletnie nie mam pojęcia, o co jej chodzi – przyznał otwarcie Natsu – Ale wydaje się, że ma jakiś plan.
- Cóż, kto jak kto, ale to ona zna się na tym najlepiej! – obwieścił wszystkim Happy.
- Mam! – ucieszyła się Lucy, po około pięciu minutach, kiedy podłoga była już w całości pokryta różnymi słowami i liczbami. – „Śmiałku, idź, jeśli chcesz coś osiągnąć” i „Śmiałku, idź i wróć, gdy będziesz gotowy”! O to chodzi! – powiedziała do przyjaciół, wskazując ręką raz wyjścia, a raz ścianę.
- Czyli oznacza to, że twórca docenia, że ktoś doszedł tak daleko i pozwala odpocząć i wrócić później? – spytała Erza niezbyt przekonana.
- Tym wejściem, które jest teraz ukryte. – sprostowała Lucy. – Nie wiem, dokąd prowadzi, ale nawet jeśli je wybierzemy, jest szansa, że będziemy mogli wrócić.
- I to wszystko wyczytałaś z tych dziwnych rysunków? – Gray był pełen podziwu.
- Jak już mówiłem… - zaczął Happy, unosząc się nad głowami magów – Albo wybitna uroda, albo wybitna inteligencja…
Happy!!! Jesteś nieuprzejmy!!! Fajny rozdział :). Droga dedukcji Lucy - zaskakująca :).
OdpowiedzUsuńRozum Lucy - nie da się objąć umysłem. Naprawde mnie tym zaskoczyłaś kochana. Myśli Lucy spisane na podłodze są genialne. Chciałabym być tak mądra, a co do Happy'ego... Wredny kocurek ^^
OdpowiedzUsuń