Las, w którym znajdował się Kamieniołom, nie sprawiał tak ponurego wrażenia, jak mogłoby się zdawać po usłyszeniu złowrogiej opowieści urzędnika do spraw nadnaturalnych. Właściwie, to było zupełnie odwrotnie – niezbyt gęsty, z licznymi ścieżkami wydeptanymi przez tutejszą ludność, wyglądał na całkiem przyjazny, zwłaszcza, że podczas wędrówki do jaskiń magom towarzyszył śpiew najróżniejszych ptaków, latających nad ich głowami. Właśnie te trele wprowadziły Lucy w zadziwiająco dobry nastrój, mimo że z pensjonatu, w którym się zatrzymali wychodziła na miękkich nogach i z wielką gulą w gardle. Potwory, z którymi walczyli wcześniej, nie wzbudzały w niej takiego strachu jak to, z czym właśnie mieli się zmierzyć. Być może dlatego, że stwory te zagrażały bezpośrednio jej samej, a groty, do których zmierzali były niebezpieczne dla istot w gruncie rzeczy niewinnych i słabych, czyli dzieci. Pamiętając własne przeżycia, dziewczyna nie mogła znieść znęcania się nad tymi małymi ludźmi, odważnie stając w ich obronie za każdym razem, gdy znalazła się taka potrzeba.
Przyjaciele nie podzielali jej obaw, lub ich nie okazywali. Zdawali się podchodzić do tego zadania na luzie i z dystansem – tak jak do każdej innej misji. Jedynie w oczach Erzy blondynka zauważyła niepokój – chłopcy byli tacy jak zawsze. Natsu za to nie mógł doczekać się chwili, w której będzie mógł wreszcie spróbować swoich sił w walce z którymś z potworów czekających na nich w grotach. Oczywiście, dla niego wszystko sprowadzało się do walki…
- A właśnie, wiecie może, o jakie pułapki chodziło temu panu? – spytała Lucy, nawiązując do rozmowy poprzedniego dnia.
- Podobno są ich różne rodzaje – jawne, ukryte, w postaci potworów lub zadań. Źle wybierzesz – po tobie. Rozmawiałam też z miejscowymi, podobno było też kilka zagadek na myślenie. – odpowiedziała Erza, odgarniając włosy za ucho.
- Od wyboru do koloru – uśmiechnął się Gray, idąc obok nich z rękami w kieszeniach – Chociaż nie sądzę, żeby były tak trudne, byśmy nie dali sobie z nimi rady.
- Najbardziej niepokoją mnie te ukryte… - powiedziała Erza, patrząc w ziemię w głębokim namyśle – Mogą być praktycznie wszędzie i na pewno są bardzo niebezpieczne. Musimy być wyjątkowo czujni.
- E tam, nie ma się o co martwić – stwierdził Natsu, wyciągając ręce w górę i przeciągając się. – Ze wszystkim sobie poradzimy, w końcu jesteśmy najsilniejszą drużyną w Fairy Tail. Prawda, Happy?
- Aye! – potwierdził niebieski kot, lecący obok.
- Gdyby to było takie proste, już dawno ktoś by się tym zajął – stwierdziła Lucy, krzyżując ręce na piersiach – Poza tym, sama myśl o tym, że mamy tam wejść sprawia, że mam ochotę wrócić do domu…
- Ty w ogóle jesteś bardzo strachliwa, Lucy.
- Zamknij się, kocie.
- I tam, przecież wszystko pójdzie jak po maśle! – odparł Natsu, zakładając ręce za głowę – Jak pułapka będzie ukryta, to ją ominiemy albo rozwalimy, jak będzie potworem, to go rozwalimy, jak będzie zagadką to pomyślimy…
- Natsu powiedział, że będzie myślał! – zszokował się Happy, chowając się za plecami Lucy – To na pewno nie jest Natsu, tylko jakiś zły klon!
- … albo rozwalimy – dokończył chłopak.
- Nie, to raczej nie jest klon.
- Aye.
W miarę jak zbliżali się do wejścia do jaskiń, magowie odczuwali coraz większy niepokój. Być może było to spowodowane złowrogą aurą, jaka ponoć miała otaczać groty, o której wcześniej mówił im zleceniodawca. Choć również prawdopodobne, że złe samopoczucie było winą otoczenia – nikt na pewno nie uzna terenu pełnego uschniętych drzew i szkieletów martwych ptaków roztaczającym się wokół zgniłym fetorem. Droga, którą szli, była coraz węższa i trudniejsza do pokonania, pełna zwalonych drzew i odłamów skalnych wystających z ziemi. W powietrzu zaczęły się unosić drobinki popiołu, a samo oddychanie stawało się coraz bardziej trudne.
- Tak właściwie… - stwierdziła Lucy, zakrywając usta i nos ręką - … to przychodzenie tutaj bez żadnego zabezpieczenia było trochę głupie…
- Też tak sądzę. – przyznał Gray.
- Teraz już nic nie zmienimy. Nie możemy się wycofać. – powiedziała stanowczo Erza, przedzierając się przez gąszcz kolczastych krzewów, który nie wiadomo dlaczego ani jakim sposobem, samoczynnie wyrósł na samym środku ścieżki.
- Gdyby nam się chociaż udało odrobinę oczyścić powietrze…
- Może je spalimy? – wpadł na pomysł Natsu.
- Czy ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko takiego udajesz?
- Coś ty powiedział?!
- Cisza! – nakazała Erza, coraz bardziej zdenerwowana. Kłopoty z oddychaniem stawały się coraz większym problemem, a ona i jej magia Podmiany nie mogła nic na to poradzić – Może któryś z twoich Duchów mógłby się przydać, Lucy?
- Nie sądzę… - jęknęła blondynka, przeglądając swoje klucze – Sagittarius, Tauros, Aquarius, Loki… Nic mi nie przychodzi do głowy… Chwila, mam pomysł! – wykrzyknęła uradowana, wybierając jeden z kluczy – Otwórz się, bramo Panny! Virgo!
Na moment rozbłysło światło, a sekundę później przez całą drużyną pojawiła się różowo włosa dziewczyna ubrana w strój pokojówki i z łańcuchami przypiętymi do nadgarstków.
- Wzywałaś, księżniczko?
- Ale dlaczego Virgo? – spytał powątpiewająco Gray, przyglądając się z boku. Ni w ząb nie mógł zrozumieć, jak ta dziewczyna z obsesją „karania” mogłaby im pomóc w obecnej sytuacji.
- Powietrze jest takie tylko nad ziemią, prawda? – spytała dziewczyna, zadowolona z siebie – Dlatego, jeśli przedostaniemy się do wejścia podziemnym tunelem…
- Łoo! Ty to jednak masz łeb, Lucy!
- Muszę przyznać, że cię nie doceniałam. Doskonała robota! – komplementowała ją Erza, przyjacielsko klepiąc ją po plecach. Zrobiła to tak mocno, że dziewczyna aż zgięła się wpół.
- Virgo! Mogłabyś wykopać tunel prowadzący do jaskiń położonych ok. pięćset metrów stąd? – spytała Ducha blondynka – tyle bowiem dzieliło ich od wejścia do grot.
- Myślę, że byłabym w stanie to zrobić, księżniczko.
- Świetnie! Bierz się do pracy!
- Według rozkazu – odpowiedział Duch, kłaniając się uniżenie – Czy to czas na karę?
- Skąd ci to przyszło do głowy?!
*
- Łaaa! Teraz czuję się znacznie lepiej! – stwierdził z zadowoleniem Natsu, przeciągając się.
- Faktycznie, atmosfera jest tu o wiele lepsza niż na powierzchni. – zgodził się Gray.
Pomysł Lucy okazał się trafiony – idąc podziemnym tunelem nie tylko czuli się o wiele lepiej, ale też nie musieli tracić sił na pokonywanie kolejnych przeszkód. Virgo idealnie spełniała swoje zadanie, kopiąc przed nimi coraz dłuższy tunel. Robiła to tak szybko, że niedługo zniknęła im z oczu.
Po kilku minutach spokojnego marszu, zobaczyli ją znowu, stojącą przed skalną ścianą.
- Obawiam się, że przez to nie będę w stanie się przebić – oznajmiła, odwracając się w ich stronę – Czy zasługuję na karę?
- Najwyraźniej znajdujemy się tuż nad wejściem do jaskiń… - stwierdziła Erza, patrząc w górę.
- Virgo, mogłabyś przekopać się pionowo w górę? – spytała Lucy – Tylko bądź ostrożna…
- Według rozkazu.
Jak na siedzibę legendarnego Arcymaga, brama wyglądała niezbyt okazale. Wykute w skale po obu stronach wejścia kolumny były krzywe i wyglądały bardzo niedbale. Napis nad bramą głoszący „Jam Arcymag i tu skarb mój w domu moim”, prawdę mówiąc, wyglądał na zrobiony przez jakiegoś dowcipnego turystę, który przypadkiem znalazł kawałek ostrej skały. Jedynym aspektem ratującym wizerunek jaskiń jako „niebezpiecznych i tajemniczych” była unosząca się wokoło aura potężnej magicznej mocy, pochodzącej z wnętrza grot.
- Ale super! – ekscytował się Natsu – Chodźmy!
- Siedź w miejscu! – nakazała Erza, patrząc podejrzliwie w otwór wejścia. Przeczucie jej nie mylił – nie minęły trzy sekundy, a z obydwu stron bramy wysunęły się ściany, zderzając się na samym środku. Zaklęcie to miało najwyraźniej na wstępie niszczyć każdego, który nie był wystarczająco zdolny, by móc stawić czoło niebezpieczeństwu Siedziby. Zaraz po zetknięciu ze sobą, kamienne bloki z powrotem
- Co… To miało być? – spytała zszokowana Lucy, cofając się o krok do tyłu.
- Pierwsza pułapka – odpowiedziała Erza, ostrożnie podchodząc bliżej. – Tylko nie wiem, czy… Ano właśnie – Ściany znów zatrzasnęły się, ledwo się zbliżyła. – Wykrywa ruch.
- Czyli jeśli ktokolwiek będzie próbował wejść, zostanie zmiażdżony… - powiedziała Lucy, przyglądając się bramie – A skoro zatrzaskują się czując ruch, nie można nawet wyczuć momentu, w którym znowu się otworzą… Sprytnie.
- Najłatwiej byłoby to czymś przyblokować, ale…
- Żaden problem! – stwierdził Gray, przygotowując się do użycia magii – Ice Make, Blockage!
Całą bramę pokryła gruba warstwa lodu. Ściany, które zdążyły wyczuć ruch chłopaka, zostały zamrożone, nie dochodząc nawet do połowy szerokości wejścia. Zaraz jednak lodowa pokrywa zaczęła pękać, by po chwili rozlecieć się na kilkaset odłamków, uwalniając wędrujące bloki, które znów zderzyły się z jeszcze większym impetem niż wcześniej.
- No tak… To by było za proste – stwierdziła Erza, nie zwracając uwagi na osłupiałych przyjaciół – Może udałoby się to zatrzymać jakimś głazem…? Chociaż nie, też by się rozpadł…
- Możemy spróbować… - zaproponowała Lucy, patrząc na zdołowanego Graya.
Podejrzenia Tytanii sprawdziły się co do słowa – włożony, a raczej wrzucony między ściany kamień (nikt nie chciał narażać swoich rąk i palców na zmiażdżenie) zatrzymał je tylko na kilka sekund, by po chwili rozpaść się pod wpływem siły nacisku z obydwu stron.
- Może udałoby się przytrzymać je ręcznie? – wpadł na genialny pomysł Happy, latając obok Smoczego Zabójcy.
Lucy spojrzała na niego ciężko.
- Chcesz spróbować?!
- Nie, ja nie…
- Siła fizyczna też odpada – podsumowała Erza, siedząc na jednym z głazów, których nanieśli podczas wypróbowywania pierwszego sposobu. – Musimy wpaść na coś innego…
- Możemy rozwalić te ściany! – wykrzyknął Natsu, momentalnie rozpalając ogień na swoich dłoniach.
- Nie można wszystkiego rozwalać! – sprzeciwiła się Lucy.
- To jest myśl! – powiedziała sekundę później Erza, uderzając pięścią w otwartą dłoń. – Natsu! – zawołała, zwracając się do chłopaka – Masz przywalić tej kupie litej skały całą swoją mocą, rozumiesz?!
- Ta jest!
- Czekajcie chwilę! – poprosiła Lucy, wyciągając ręce – Dajcie mi pomyśleć…
- Nie mamy czasu na myślenie! – stwierdził Natsu, przygotowując się do uderzenia w wysuwające się właśnie kamienne bloki – Pięć Ognistego Smoka!
W jednej chwili wszystko stanęło w ogniu. Płomieni było tak dużo, że nie mogli dojrzeć, czy atak coś dał, czy jednak nie. Utrzymywały się jeszcze przez kilka sekund, po czym zniknęły tak, jak się pojawiły.
- Udało się?
Gray na próbę zrobił krok w stronę bramy. Przez jakiś czas nic się nie działo, dając nadzieję, że wreszcie udało im się pokonać przeszkodę. Radość trwała jednak krótko, gdyż zaraz spomiędzy smug dymu wysunęły się nietknięte ściany, by po raz kolejny zatrzasnąć się i blokując wejście.
- Chciałam tylko powiedzieć, że nie jestem pewna, czy w przypadku litej skały ogień coś da…
- Było mówić wcześniej! – zdenerwował się Natsu.
Sytuacja wydawała się być bez wyjścia. Choć najprawdopodobniej jakieś rozwiązanie faktycznie istniało, oni jak na razie go nie widzieli i nic nie wskazywało na to, by cokolwiek miało ten stan zmienić. Tak czy siak, wychodziło na to samo – ściany zatrzaskiwały się z hukiem, a oni ciągle byli po tej samej stronie bramy.
Natsu zaczął wściekać się na te „głupie drzwi”, zapewniając jednocześnie, że on je „kiedyś na pewno rozwali”, kiedy już będzie wiedział jak. Sprowokował tym samym komentarz Graya, że gdyby był w stanie to zrobić, to udałoby mu się już za pierwszym razem, więc niech przestanie się wydzierać i udawać idiotę. Smoczemu Zabójcy raczej nie spodobało się to, co powiedział i już po chwili oboje regularnie walczyli, pewnie raczej z nudów, niż z faktycznej potrzeby zrobienia krzywdy temu drugiemu. Dziewczyny za to próbowały odczytać wyryte na przesuwających się blokach znaki, co było dość trudne, gdyż każdy ich ruch powodował gwałtowne ścieranie się głazów i ich natychmiastowy powrót, a stanie w bezruchu prowadziło jedynie do tego, że pozostawały w tym stanie na dłużej. Walczący magowie też nie ułatwiali im zadania, cały czas wymieniając ciosy i skacząc z miejsca na miejsce, powodując ruch ścian.
- Przestańcie wreszcie! – zdenerwowała się Lucy, po kolejnej nieudanej próbie rozszyfrowania pisma. Obrażeni chłopacy stanęli nieruchomo, patrząc na siebie wrogo, natomiast blondynka obróciła się z powrotem do wejścia. – No pięknie… - jęknęła, gdy zastała bramę otwartą – Widzicie, co narobiliście?!
- To nie nasza wina!
- Ale czy one nie powinny się znowu zderzyć? – zastanowiła się Erza, podpierając brodę palcem – Skoro reagują na ruch, to powinny zatrzasnąć się po twoim obrocie, a tu nic.
- Może się zepsuły? – podsunął Happy, podlatując bliżej. – Natsu, zepsułeś drzwi!
- Nieprawda! – zaperzył się chłopak, wyciągając w ich stronę zaciśniętą pięść.
Trach! Ściany znów się zderzyły.
- Może one reagują tylko na Natsu? – spytała sama siebie Erza, przyglądając się wejściu w zamyśleniu – W takim wypadku moglibyśmy iść, a jego zostawić na zewnątrz.
- Nie ma mowy! Nie zostanę tutaj! – zaczął awanturować się Smoczy Zabójca, powodując serię huków wywołanych ścieraniem się kamiennych bloków.
- Przestań!
- Ty to masz pecha – stwierdził z niejakim zadowoleniem Gray, zakładając ręce za głowę.
Trach! Ściany ponownie się zatrzasnęły.
- …Może reagują na Natsu i Graya? – spytał niepewnie niebieski kot.
- To już trochę naciągane mi się wydaje…
Erza stała spokojnie, usilnie się nad czymś zastanawiając. Musiał istnieć coś warunkującego ruch tych głazów. Może była to płeć? W końcu i Dragneel i Mag Lodu to faceci, jakby nie było… Ale urzędnik opowiadał, o śmiałkach, którzy weszli tu i już nie wracali. Nie zdarzyło mu się wspomnieć o kimś, kto został na wstępie zmiażdżony przez wysuwające się znikąd bloki. Może przemilczał to po to, żeby przypadkiem nie zrezygnowali… A może chodzi o miejsce, w którym stoją? Może…
- Lucy! – zwróciła się do przyjaciółki – Zamień się miejscami z Grayem!
- Co…? – dziewczyna nie rozumiała o co jej chodzi.
- To bardzo ważne, po prostu się zamień!
Z nieco zdziwioną miną, blondynka podeszła do Natsu przy akompaniamencie huków i stanęła obok, twarzą do Tytanii, posyłając jej pytające spojrzenia. Ta poczekała chwilę, aż mag podejdzie do niej, po czym rozkazała:
- A teraz się rusz!
- He…?
- No rusz się!
- No dobrze… - mruknęła dziewczyna, nie rozumiejąc kompletnie nic i podniosła rękę do góry.
Ściany się zatrzasnęły.
- A teraz ty Gray. Zrób cokolwiek.
Chłopak, nie mniej zdziwiony od Lucy, zrobił krok do tyłu. Nic się nie działo, a głazy cały czas były na swoim miejscu – czyli po obydwu stronach bramy. Żadnego huku, nic.
- Natsu, krok do tyłu.
- Ty, powiesz nam wreszcie, o co ci chodzi?! – zdenerwował się Smoczy Zabójca, celując w Erzę palcem – Nic z tego nie rozumiem!
- Nie musisz. Cofnij się.
Mrucząc coś pod nosem, chłopak zrobił krok do tyłu.
- Teraz Lucy, rusz się.
Na ponowne podniesienie ręki przez Gwiezdnego Maga, brama nie zareagowała.
- Natsu?
Dragneel wzruszył ramionami. Tyle wystarczyło – bloki starły się, tak jak poprzednio robiąc mnóstwo hałasu.
- No, jak myślałam – stwierdziła zadowolona Erza, patrząc z triumfem na bramę tak, jakby właśnie pokonała ją w walce. Reszta drużyny patrzyła na nią wielkimi oczami, zastanawiając się, czy raczy im wreszcie wyjaśnić o co chodzi. Nie raczyła.
- Wy też już rozumiecie, prawda…?
- Jasne… - potwierdził Natsu obłudnie, patrząc w bok.
- Bez problemu – dodał Gray, podobnym głosem.
- Wcale nie brzmicie przekonująco. – zaprzeczył niebieski kot, wskazując oskarżycielsko łapką obydwu magów. – Jesteście głupki, to nie możliwe, żebyście zrozumieli cokolwiek!
- Happy…! – zdenerwował się Smoczy Zabójca.
- A, już wiem! – odkryła zadowolona Lucy, krzyżując dłonie na piersiach. Przez cały czas trwania operacji próbowała dojść, o co chodzi przyjaciółce. Fakt, że udało jej się to przed resztą, niejako ją pocieszał – wskazywał on na to, że nie jest najmniej inteligentną osobą w tym towarzystwie, a to zawsze jest powód do radości.
- ALE CO?! – wrzasnął wściekły Dragneel, wymachując rękami i powodując ciągłe przesuwanie się ścian. Sytuacja, w której nie miał absolutnie pojęcia o co chodzi pozostałym nieludzko go irytowała.
- Chodzi o odległość! – wyjaśniła dziewczyna, kiwając palcem – Osoba, która znajduje się najdalej, może kontrolować bramę!
Na chwilę zaległa cisza.
- …Ha? – powiedział niezbyt mądrze Natsu, przekrzywiając głowę i patrząc na Lucy, jakby mówiła w jakimś niezrozumiałym dla niego języku.
- Twórca tej pułapki zakładał, że większość ludzi próbujących zdobyć jego skarb, będzie przychodziła sama, żeby zachować go dla siebie i nie musieć się dzielić. W pojedynkę nie da rady przejść przez te drzwi – wyjaśniła Erza – bo otwieranie i zamykanie bramy kontroluje osoba stojąca najdalej od niej. A jeśli człowiek jest jeden, to siłą rzeczy samym ruchem powoduje jej ruch. A skoro jest nas kilku…
- … to podczas gdy jedna osoba będzie dbała o to, by brama się nie zamknęła, reszta może przejść! – dokończyła zadowolona Lucy.
- Wszystko pięknie, ale co z tą ostatnią osobą? – spytał Gray, wkładając ręce do kieszeni – Zostaje na zewnątrz, czy co?
- To już zostawcie mi! – powiedział Gwiezdny Mag, puszczając oko.
O ciekawe na co wpadła Lucy??? Idę do kolejnego rozdziału :).
OdpowiedzUsuńPd. Bardzo fajne opowiadanie :).
Super! Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że już czytałam tego bloga. Wszystko rozstrzygnie się w następnym rozdziale. I ja już wiem na co wpadła Lucy :)
OdpowiedzUsuńNaomi: Wow, zabłysnęłaś inteligencją.
Cicho! Ja lecę dalej kochana. :))) :***